niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 14

Tego dnia, wokół mnie krążyły szepty, widziałam zdewastowane budynki na ulicy. Wulgarne napisy.
Przecież to nie jest możliwe, żeby coś takie się mogło stać w ciągu jednego tygodnia. Lecz niestety wiedziałam, że mój już nieidealny chłopak jest w to zamieszany.
W ogóle czy my jesteśmy jeszcze razem?
Nie! Oczywieście, że nie! Najpierw zdobył moje, małe, biedne, połamane serduszko, naprawił wszystko, stworzył mój świat na nowo, w którym byłam szczęśliwa, a potem bez uprzedzenia zburzył je, jeszcze nie doszczętnie, ale zmierza do tego.
   Weszłam do jednego z budynków uczelni. Wszyscy się na mnie dziwne patrzy, jak tamtego dnia, kiedy usłyszałam o plotce.
Nie przyglądałam się im tylko szłam przed siebie, z opuszczoną głową, tylko co chwilę patrzyłam gdzie idę.
    Zaczął się pierwszy wykład, pierwsze 14 minut minęły bardzo spokojnie. Lecz kiedy strzałka zegara wskazała 8.15 do sali weszło czterech chłopaków.
Ubrani byli w czarne skóry i nie pokazywali swoich twarzy.
Z jednej strony to może zabawne, a z drugiej przerażające, ponieważ chłopacy wyjęli broń i zastraszyli wszystkich. Jeden  początkowo stał przy drzwiach wodząc wzrokiem, aż w końcu natrafił na mnie i zaczął zmierzać po schodach w moim kierunku.
Chwycił mnie za ramię, a ja spokojnie jak na razie wyszłam, bo wiedziałam że skądś znam te zielone oczy.
Nie! To są jakieś żarty! Mój "chłopak mnie porywa", miałam ochotę zacząć się śmiać i zobaczyć jego twarz, ale nie wiedziałam do czego zmierza. 
Zaczynałam się bać, bo drugi z nich chwycił mnie za drugie ramię tak mocno, że aż się ugiełam.
-Zostawcie ją!- krzycznął spontanicznie Micheal, widząc to wszystko z ostatniego rzędu. 
Kolejny zamaskowany chłopak podszedł tym razem do niego i uderzył tak mocno, aż temu poleciała krew z nosa. Przynajmniej próbował coś zrobić... i za to jestem mu wdzięczna. Kiedy oni się siłowali najprawdopodobniej Lou i jego nowy kolega wyszli ze mną w miejsce gdzie mogliśmy być sami.
Jeden z nich zaczął mnie wypytywać o jakieś dziwne rzeczy, typu czy ich kiedyś zdradziłam, wydałam? Ja za każdym razem odpowiadałam, że nie wiem o czym on mówi, a ten robił się coraz bardziej nerwowy.
Potem usłyszałam ten wysoki głos, który niegdyś słyszałam nacodzień. Już byłam pewna, że to on- Louis Tomlinson.
On o nic nie pytał tylko szeptał coś do tamtego wysokiego chłopaka.
W końcu ja coś powiedziałam:
-Darujecie sobie ten cały cyrk?! Mam ostatnio ciężkie dni i niekoniecznie chcę się z wami w to bawić.
Chłopak stojący obok Louis'a wpadł w furię kiedy to powiedziałam. Uważał, że kłamałam, że to przeze mnie trafili kiedyś do więzięnia.
Uderzył mnie.
Z nosa zaczął się sączyć strumyk krwi.
-Na prawdę Louis podoba ci się to?- zapytałam już z łzami w oczach.
Ten patrzył tylko na mnie, nie mogą uwierzyć w to, że go rozpoznałam, natomiast drugi chłopak uderzył mnie w brzuch, upadłam i skuliłam się na podłodze.
Chwilę później spróbowałam wstać, obejmując ręką miejsce, w które zostałam uderzona.
-Tak, cudowny z ciebie chłopak. Wiesz myślałam kiedyś, że mnie kochasz, ale się mysliłam, wierzyłam ci jak głupia. Chcesz mojego dobra, właśnie widzę.- powiedział sfrustrowana.
A on ściągnął maskę.
-Przepraszam- odparł cicho, pod nosem.
-Co mi po twoim głupim przepraszam, skoro to nic nie znaczy!
Chłopaka obok już nosiło ze wściekłości.
-Musiałem.- oznajmił.
-Nic nie musiałeś! Skoro to zrobiłeś, to to co teraz widzisz musi ci sprawiać radość.
"Kolega" Louis'a kazał mu uderzyć mnie po raz trzeci. Ten protestował, lecz chłopak w czarnym ubraniu mu groził, więc mój niegdyś kochany chłopak uderzył mnie, a ja już nie podniosłam się ponownie.
     Na mojej twarzy było widać strumyki łez i krwi. Skólona już nawet nie próbowałam się podnieść. Louis chciał się pochylić nade mną i mi pomóc, lecz czwarty chłopak wyszedł z sali i oznajmił, że muszą już uciekać, ponieważ wezwano policję. Ten stojący koło niego, szturchnął go, więc Lou się podniósł i poszedł już nie zwracając na mnie uwagi.
Nie mogłam uwierzyć, że chłopak z obrazka, który obiecywał mi, że nigdy nie pozwoli mnie skrzywdzić, sam to zrobił, i to tak mocno. Teraz już nie ma możliwości, żebym mogła podnieść się z tego dołka, żebym mu wybaczyła.
    Zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli z sali, nie zwracając na mnie uwagi, a ja umierałam z bólu.
W końcu pani McCallins podeszła do mnie, i spytała co się wydarzyło, ja tylko pokręciłam głową, nie mogąc wydać z siebie dźwięku.
-Zadzwonię po karetkę.- oznajmiła.
A ja ponownie pokręciłam głową i pisnęłam, żeby zadzwoniła do Liam'a.
-Proszę. -wydukałam z trudem.
Kobieta się zgodziła i pomogła mi wstać. Ja o mało co, a leżałabym z powrotem na kafelkach, ale na szczęście skólona utrzymywałam równowagę siedząc na ławce.
Obydwie ręce trzymałam na brzuchu tuż przy, żebrach.
Nie wiedziałam jak wygląda moja twarz, ale na zewnętrznej stronie lewego przedramienia, zaczynał się tworzyć wielki siniak i można było jeszcze zauważył wewnątrz rozpościerającą się krew.
Nie wiem co obaj mi zrobili w brzuch, ale ledwo mogłam siedzieć, nadal zgięta w pół. Kiedy Louis mnie uderzył częściowo trafił w rękę i stąd ten siniak.
Po 10 minutach pojawił się Liam z chłopakami.
-Boże drogi! Julie co ci się stało?- zapytał przerażony.
-Później wam powiem, teraz zawieź mnie do domu.- odpowiedziałam z trudem.
-Nie! Jedziemy prosto do szpitala.- oznajmił Niall.
-Proszę nie, tylko nie to.- robiło mi się słabo.
-Niall weź ją, bo już jest cała sina.- oznajmił Zayn.
Szybko wyszliśmy i mimo moich lichych protestów po kilku minutach znajdowaliśmy się już w szpitalu.
    Szybko zabrano do jednej z sal na badania. Chłopcy pozostali na korytarzu i czekali na informację od lekarzy. Badania trwały około godzinę, po czym lekarz, przyszedł do moich przyjaciół i oznajmił, że muszę tutaj zostać przynajmniej na 3 dni oraz zaprowadził ich do sali, w której leżałam. Miałam już podłączony wenflon w prawym zgięciu łokciowym.
-Czy ma złamany nos?- zapytał zmartwiony Zayn.
-Niestety tak i z tego powody najprawdopodobniej za godzinę będzie przeprowadzana operacja.- odpowiedział poważnie lekarz.
Liam pokiwał głową smutno.
-A pozostałe obrażenia?- dopytywał Niall.
-Na pewno z ręką nie jest nic poważnego, więc najlepiej gdyby uważała na nią i smarowałam maścią, a z brzuchem jeszcze do końca nie wiemy, lecz widać, że jest to po poważnym uderzeniu, wiecie może coś na ten temat?- pytał lekarz.
-Nie.- odpowiedział krótko Zayn.
-Mhm, więc możecie tutaj zostać, aż do czasu zabiegu.- oznajmił doktor i wyszedł.
-Aż strach pomyśleć co on jej zrobił.- mówił Liam siadając obok łóżka.
-Tak, co w nich wstąpiło?- zastanawiał się Zayn.
-Nie wiem i nie chcę o tym myśleć, jak na razie ona jest najważniejsza i nie możemy pozwolić się jej poddać.- powiedział Niall wskazując na moje rany po okaleczaniu się.
A pozostali chłopacy zrobili zdziwione miny.
-Wiedziałeś?- spytał Zayn.
-Nie do końca, ale wiedziałem, że coś ukrywa, coś o czym tylko wiedział Lou.
-Mhm.- mruknął Zayn.
-Ale przecież on mówił, że ją kocha, nigdy nie podejrzewałbym go o coś tak okrutnego.- powiedział Liam.
-My też.- powiedział Niall patrząc na Zayn'a.
   Chłopcy rozmawiali tak aż do czau kiedy pielęgniarki przyszły po mnie. Nadal spałam, ale to może i nawet lepiej, nie wiem.
Zabrały mnie z sali chorych i zawiozły na salę operacyjną.
W brew pozorom Niall bardzo się o mne martwił tak jak i Liam i Zayn.
Ale oni sami nie wiedzieli co zrobić, czekali tylko aż wrócę i będą mogli ze mną porozmawiać. 


7 komentarzy:

  1. Aww <333 kocham to czytać ;** @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  2. No kochanie ! Teraz Cię zabiję ;-; a zabroniłam ci pisać takie rzeczy :'c aż mnie serce boli :( Twoja Olcia xx
    @I_mLikeMagic

    OdpowiedzUsuń
  3. boże żeby tak ją pobić. oni są okrutni. świetny rozdział. czekam na nexta. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To się porobiło . Cudowny rozdział czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń