piątek, 23 maja 2014

Rozdział 5

On stał nadal jak wryty, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył. Nie potrafił tego zrozumieć.
Przecież…
Ja, z pozoru grzeczna, miła, wesoła, ciesząca się życiem dziewczyna bez problemów, w której widział coś tajemniczego i intrygującego, jak...jak mogłam zrobić sobie coś tak strasznego.
Tak, niestety pozory mylą.
Myślę, że na tym wielkim świecie jest pełno nieszczęśliwych duszyczek, szukających szczęścia tak jak ja. Lecz jeśli się poddadzą, utracą wiarę w to co robią, zaczną spadać w przepaść, która powoli się w nich tworzy, tak jak w tym momencie we mnie.
   Nie wiem co myśleć, to wszystko mnie przerasta, jest straszne, a myślałam, że już może być dobrze, lecz NIE!, bo po co, przecież zawsze wszystko muszę zepsuć.
Zastanawiałam się jeszcze chwilkę nad swoim życiem, po czym wysiadłam na przystanku, niedaleko mieszkania. Po drodze, kiedy już byłam prawie przed drzwiami wywróciłam się zahaczając butem o wystającą płytę chodnikową.
-Serio?!- zapytałam ironicznie samą siebie.
Zdarłam sobie skórę na prawej dłoni. Była lekko zaczerwieniona i delikatnie wypływały z niej kropelki krwi.
-Super!- krzyknęłam zdenerwowana.
W końcu kiedy się otrzepałam weszłam do mieszkania. Rzuciłam wszystkie rzeczy na środek salonu. Byłam wściekła, rozhisteryzowana. Z jednej strony chciałam płakać, a z drugiej pociąć się.
- On myśli, że o wszystkim wie! NIE! Nic o mnie nie wie!- krzyczałam, zapłakana.
Aby dopełnić to wszystko, dostałam SMS'a od mamy. Pierwszego odkąd tutaj jestem…



















Co?! Jak to się mogło stać?!
Zbladłam. Oparłam się o stół i powoli chciałam usiąść przy nim, lecz zobaczyłam tylko mrok przed oczami i zemdlałam.

***

Nie mam pojęcia jak długo leżałam na podłodze, ale obudziłam się z okropnym bólem głowy.
Powoli wstałam. Już nie pamiętałam dlaczego zemdlałam.
Chwyciłam komórkę z blatu kuchennego, żeby sprawdzić, która jest godzina, niestety ponownie przeczytałam tamtego SMS'a.
-Spokojnie, oddychaj.- myślałam.
Podziałało. Szybko wyszłam z wiadomości i dosłownie 5 sekund później ujrzałam chyba jakieś 7 nieodebranych połączeń od Louis'a.
iPhone znowu zaczął dzwonić. Zastanawiałam się czy odebrać, zastanawiałam się też co on zrobił kiedy mnie już tam nie było. Martwił się, czy byłam mu obojętna?
Odebrałam. Po chwili usłyszałam jego głos i rozłączyłam się. Moje nerwy puściły. Znowu się rozpłakałam i zaczęłam nerwowo szukać czegoś ostrego.
- Nie, nie rób tego! Będziesz tego żałowała.- mówiłam sobie w głowie.
-Co z tego! Już nie raz tego żałowałam, blizny wcześniej czy później i tak zejdą.- powiedziałam na głos.
Chwyciłam scyzoryk i zaczęłam robić delikatne kreski na tym samym przedramieniu. Płakałam.
Nagle ktoś wszedł do mojego mieszkania, nie zwróciłam na niego uwagi. Pewnie zostawiłam uchylne drzwi niechcący.
Siedziałam na łóżku, łzy spływały mi po policzkach, a krew powoli sączyła się z coraz to nowych ran.
-Stop! Przestań!- krzyknął.
Nawet nie spojrzałam na niego. Wiedziałam już, że to Louis, kiedy zobaczyłam jego dłoń próbującą wyrwać mi ostre narzędzie.
-Przestań!- krzyczał.
Jego ręce były sine, nie wiem dlaczego.
Siłowałam się z nim nic nie mówiąc.
-Stop! Dosyć, błagam cię!
Był sam. Chyba nic nie powiedział chłopakom. Nie pytałam, zresztą co mnie to obchodzi.
Wygrał. Puściłam scyzoryk.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, zasłaniając twarz dłońmi. Moje kreski sięgały już łokcia. Jak to okropnie wygląda.
-Shh, spokojnie, będzie dobrze.- powiedział, siadając koło mnie i mocno obejmując.
-Nie! Nic nigdy nie było dobrze, nic nie jest, nic nie będzie.- zaprzeczyłam.
-Zobaczysz będzie.- obiecywał.
-Tak, łatwo mówić- pomyślałam.
   Długo siedział tak obejmując mnie. Czułam się bezpieczna w jego objęciach i nie wiem jak to możliwe, ale myślałam pozytywnie.
Pocałował mnie w czoło.
-Czemu to robisz?- spytałam.
-To? Bo jesteś dla mnie ważna. Jeszcze nigdy nikt dla mnie taki nie był, oprócz mojej mamy, sióstr, dziadków.
Zaśmiałam się.
-Rzecz w tym, że nie ważne jak długo się znamy, liczy się to co dla siebie znaczymy.- ciągnął.
-To chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz mnie stracić?- zapytałam patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Tak. I nie chce, żebyś więcej tego robiła.- uśmiechnął się.
Pokiwałam twierdząco głową.
Chciałam właśnie w tym momencie powiedzieć mu o moich problemach, ale jakoś nie dałam rady.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Tak.- odparł.
-Co pomyślałeś i zrobiłeś kiedy zobaczyłeś moje blizny?
-Hmm, najpierw wystraszyłem się, potem zacząłem się zastanawiać dlaczego to robisz i jak mogę ci pomóc. Chwilę później jak wybiegłaś miałem zamiar pobiec za tobą, ale chłopaki mnie zatrzymali i musiałem im o wszystkim opowiedzieć i namówili mnie, żebym do ciebie przyjechał. Wiem, trochę się spóźniłem.
-Aww, jaki kochany- pomyślałam i nie mogąc tego zahamować uśmiechnęłam się.
-A i jeszcze coś. Konfiskuję to.- powiedział pokazując scyzoryk.- Chyba nie będzie ci już potrzebny.
-Mam taką nadzieję, ewentualnie znajdzie się coś innego.
-Zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
-Nawet nie próbuj.- dodał.
-Dobrze. Będę pamiętać.
-A teraz mów, czumu to robisz.- odparł stanowczo.
-Kiedy indziej, teraz nie.- pokiwałam protestująco głową.
-OKAY, niech ci będzie.
-Jest późno nie powinieneś już wracać.
-No właśnie jest taki mały kłopot, bo ja nie zabrałem kluczy, a chłopacy poszli na imprezę, więc czy mogę…
-Tak, możesz spać, tylko na kanapie.
-Tak, tak pewnie.
Zaśmiałam się.
-Dzięki, jesteś kochana.
Zarumieniłam się.
-A tak, pokaż rękę.-powiedział.
Lekko zdenerwowana, wysunęłam ją.
-O, jak mogłaś.
Zauważył moje łzy w oczach.
-Nie, przepraszam, chodź coś z tym zrobimy.-poprawił się.
Poszłam do łazienki, delikatnie to przemyłam, a on zaczął szukać jakiejś maści i bandaża, bo nie chciałam na to patrzeć.
-Gdzie trzymasz takie rzeczy?-spytał.
-W kuchni w górnej szafce.-odpowiedziałam.
Wyszłam z łazienki i powędrowałam do niego. Chyba zauważył rysunek.
-WOW, czy…czy to ja?- zapytał nie dowierzając.
-Mhm.- pokiwałam głową.
-Ale? Kiedy? Jak ty to tak narysowałaś?
-No więc narysowałam to na zajęciach na uczelni.
-Jakim cudem to wygląda jak ja?!-nie mógł uwierzyć.
-Nie wiem. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy.
-To jak to jest możliwe?
-Nie wiem.
Zaczęłam się zastanawiać czy to był przypadek czy to jakaś zagadka. Coś zaczyna mi tutaj nie pasować. Nie wiem co się dzieje. Może jestem przemęczona i za bardzo próbuję wszystko sobie wytłumaczyć? Oby wszystko się później wyjaśniło.
Oczy Louis'a zabłyszczały.
-Ładnie ci wyszedłem, mimo wszystko.- uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję.- odwzajemniłam go.
-OKAY, daj rękę, znalazłem już wszystko.
-Mhm.- odparłam niechętnie, wystawiając ją przed siebie.
-Oh God.- powiedział i spojrzał na mnie.
Było mi głupio, no ale cóż…. Zachowałam się jak…jak nawet nie umiem znaleźć słów.
-Jestem głupia, wiem.- powiedziałam.
-Nie, nie jesteś.
-Jasne.-odparłam obojętnie.
-Popatrz na mnie.
Podniosłam oczy do góry.
-Wiesz co ja widzę? Widzę cudowną dziewczynę, która po prostu trochę zagubiła się w tym świecie, a ja chcę jej pomóc.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
   Rękę już dawno miałam starannie owiniętą bandażem.
-Usiądź.- powiedział wskazując na kanapę w salonie.
-Zaśpiewam ci coś. Może niezbyt stosownego do danej chwili, ale lubię tą piosenkę.
-A umiesz śpiewać?- zapytałam żartobliwie.
-Chyba tak, tak przynajmniej mówi mi mama.
-OK, to zaczynaj.
http://youtu.be/XoQKtFTXExU



——————————————————————————————————————


Trochę depresyjny i słodki ten rozdział. Wiem dziwne połączenie... Wybaczcie, ale niestety muszę gdzieś odreagować.
Liczę na to, że mimo wszystko spodoba się.

środa, 14 maja 2014

Rozdział 4

 Chyba około 3.00 nad ranem obudziłam się, ponieważ strasznie rozbolał mnie brzuch i rwało na wymioty. Po omacku wyszłam z pokoju w pełni nieświadoma gdzie jestem i poszłam szukać łazienki. Znalazłam ją na końcu korytarza. Zaspana weszłam do niej i zaczęłam wymiotować. Robiłam to tak długo, aż się popłakałam.
Wróciłam do łóżka. Spałam może niecałe 1,5 godziny, kiedy wstałam i zaczęłam lunatykować. Wyszłam z sypialni, powoli i cicho zeszłym po schodach i powędrowałam do drzwi wejściowych zaglądając do kuchni i biorąc coś z lodówki. Ktoś chyba usłyszał moją krzątaninę, bo kiedy z jogurtem w ręku wychodziłem z domu zatrzymał mnie, biorąc moje ciało na ręce i zanosząc na górę. Odłożył to co miałam w dłoni i położył mnie z powrotem do wygodnego łóżka, a sam zasnął w fotelu na przeciwko mnie. Do rana nic więcej już nie zrobiłam, spałam jak grzeczna dziewczynka.
  Rano obudziłam się z krzykiem.
-Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? Co ja tu robię?- pytałam nerwowo przez co nawet nie poznałam Louis'a.
Wybiegłam z pokoju, chłopak nie zdąrzył mnie złapać i spadłem ze schodów.
-Tak, to się nazywa moje szczęscie.- pomyślałam.
Czego ja się wystraszyłam? Owszem jestem bojaźliwa, ale bez przesady. Ich dom nie wygląda jak miejsce tortur tylko jak normalne mieszkanie piątki najlepszych przyjaciół.
-Julie, Julie, jesteś cała?- pytał Louis szybko zbiegając ze schodów.
-Chyba, ale wszystko mnie boli.-odpowiedziałam normalnie.
Reszta chłopaków, nie licząc Harry'ego i Liam'a usłyszała hałas i momentalnie pojawiła się koło nas.
-Daj, pomogę ci.-powiedział Niall, podając mi rękę.
Wstałam z małym trudem. Rozmasowałam wszystko co mnie bolało.
-Jest OKAY?- zapytał Zayn.
-Chyba tak.- powiedziałam. Chociaż w rzeczywistości kostka mnie strasznie bolała i miałam wrażenie, że zaraz rozsądzi mi głowę od bólu.
-To chodźcie do kuchni, zrobimy śniadanie.- zaproponował blondyn.
Wszyscy trzej szybko poszli do pomieszczenia, a ja z trudem i bólem dotarłam tam chwilę później.
-Miacie coś na ból głowy?- zapytałam siadając przy stole i opierając głowę na dłoni, bo już nie mogłam wytrzymać.
-Trzymaj.- chłopak z ciemną czupryną podał mi tabletkę.
Połknęłam ją.
-Pomóc wam w czymś?- spytałam, chociaż z trudem dałabym radę, ale kultura czegoś wymaga.
-Nie, lepiej poczekaj, a my wszystko zrobimy.- odparł Louis uśmiechając się szeroko.
Widziałam jak wszyscy trzej krzątali się po kuchni, gotując i przygotowywując wszystko do posiłku. Ciekawy widok w szczególności jeżeli robią to chłopacy.
-Gotowe! W końcu jemy.- oznajmił z radością Niall.
Zaczęliśmy jeść, a kilka minut później dołączyli się do nas Liam i Harry.
-Dzień dobry, smacznego.- powiedzieli jednocześnie tak samo zaspani.
Byłam bardzo głodna więc zjadłem chyba 3 kanapki z dżemem i wypiłam sok pomarańczowy.
Siadziałam tak lekko przygaszona i bawiłam się palcami. Po chwili zauważyłam, że 'make up', który nałożyłam na przedramię wytarł się. Nerwowo wstałam od stołu i oznajmiłam, że muszę iść. Ponownie poczułam ten okropny ból. Pobiegłam do łazienki.
-Julie, co się dzieje?- zapytał poddenerwowany Louis.
Pokiwałam tylko głową na znak, że nie wiem.
W łazience byłam chyba jakieś 15 minut, a chłopak cały czas stał obok mnie i podawał mi szklankę z wodą.
Kiedy to wszystko się skończyłam, popatrzyła w lustro i mało zawału nie dostałam widząc jaka jestem blada.
-Louis, ja muszę wracać do swojego domu.- powiedziałam.
-Nie, nigdzie nie idziesz!- zaprotestował.
-Ale ja muszę. Mam prace do napisania i pełno nauki.- zakręciły mi się w głowie i prawie upadłabym, ale on mnie załapał.
-Trudno. Jakoś dasz radę z tym, ale teraz jesteś słaba i najprędzej gdzie zamierzasz iść to do lekarza.
-Co?!- wytrzeszczyłam oczy.
-To. Przebieraj się i zawiozę cię do przychodni.
-Nie! Mi nic nie jest. Wszystko jest dobrze.
Kłóciliśmy się jeszcze jakiś czas po czym do pomieszczenia wszedł Harry.
-Hej! Co się dzieje? Waszą rozmowę słychać nawet na dole.
-Nic.
-Boże! Julie jak ty wyglądasz.
Wyglądałem jak żywy trup i zresztą tak się czułam.
-Pomóż mi ją namówić, żeby poszła do lekarza, bo ja już nie daję rady.
Chłopacy męczyli się jeszcze jakieś kilka minut po czym uległam im.
Prawdopodobnie zobaczyli jeszcze moje kreski, ale nic nie mówili.
-No dobra, ale w co ja mam się przebrać?- zapytałam ich.
-Dam ci moją bluzę i chyba gdzieś są jeszcze spodnie mojej siostry.- powiedział Lou.
-Aha OKAY.
Poszłam do sypialni, w której było już odsłonięte okno. Była całkiem ładna, to chyba była jakaś dodatkowa sypialnia, bo sypialnie chłopaków zupełnie inaczej wyglądały.
Szybko nałożyłam spodnie, które dał mi chłopak z rozczochranymi włosami. Niestety miał tylko damskie spodnie, więc ubrałam jeszcze biały, męski T-shirt i czarną bluzę.
Dość dziwnie wyglądałam, bo do tego wszystkiego miałam na stopach szpilki. Żałosne, ale trudno.
Tak źle się czułam, że ledwo szłam i przez to zapomniałam o moich jeszcze stosunkowo świeżych bliznach.
Spięłam włosy w niechlujnego koka i zeszłam do salonu gdzie siedzieli chłopcy.
Wszyscy popatrzyli się na mnie, a ja oparłam się o kanapę.
-Chodź, chce mieć to z głowy.- powiedziałam zwracając się do Louis'a.
No tak, znamy się kilka dni i w pełni mu ufam. Chyba coś strzeliło mi do głowy.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu, Lou został w korytarzu, a ja weszłam do pokoju.
Minął jakiś czas, dowiedziałam się, że na szczęście to tylko zatrucie pokarmowe i osłabienie organizmu, ale muszę na siebie uważać, bo może wyniknąć z tego coś gorszego.
-I co? Jest dobrze?- zapytał troskliwie chłopak.
-Może być.
-Przepraszam panią czy jest ktoś z kim się tutaj pani znalazła?- zapytał lekarz.
-Tak.
-To zapraszam.
Louis wszedł do pomieszczenia, ale po chwili wrócił.
-Co?- zapytałam wystraszona.
-Powiem ci w aucie.
Wyszliśmy z przychodni i wsiedliśmy do samochodu.
-Mów.- powiedziałam.
-Lekarz powiedział, że masz zostać tydzień, albo nawet dłużej w domu.
-Co?!
-Daj mi skończyć.
-OK.
-I jak na razie nie możesz nigdzie sama wychodzić, bo możesz zemdleć, jesteś zbyt osłabiona.
-Co?! Nie! Ale mówiłam ci, że nie mogę!- portestowałam.
-To nie ode mnie zależy.
-Zawieziesz mnie do domu?- zapytałam smutna.
-Zostań jeszcze dzisiaj u nas. Zobaczymy jak się będziesz czuła, dobrze?
-Niech ci będzie.
Zajechaliśmy jeszcze do mnie po książki i ubrania, chociaż wygodnie mi było w tej za dużej bluzie.
To bardzo słodkie, że on się tak mną przejmuje, tylko nie chcę, żeby później o mnie nie zapomniał, jak wszyscy....
-Wskakuj do łóżka.- powiedział z wielkim uśmiechem, kiedy już wróciliśmy.
-A nie mogę posiedzieć z wami?
-Spokojnie, to my zaraz przyjdziemy do ciebie.- mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się pod nosem i powoli powędrowałam do pokoju, w którym rano się obudziłam.
Kostka mnie już tak nie bolała, chociaż taki plus.
Przykryłam się kołdrą i nawet się nie przebrałam. Kilka minut później chłopacy pojawili się u mnie. Louis podał mi kubek z ciepłą herbatą. Od razu zrobiło mi się cieplej. Wszyscy usiedli koło mnie i zaczęliśmy grać w grę planszową. Było wesoło. W końcu zaczęłam doceniać to, że ich poznałam.

***
Leżę w łóżku już 10 dni, mam nadzieję, że dzisiaj to ostatni. Mam dość! Louis nie chciał mnie puściś do domu, zresztą reszta chłopaków też. Jutro muszę iść na uczelnie, a nawet nie wiem co tam się dzieje.
Chyba dzisiaj znowu widzieli moje blizny. Boję się. Jakoś ostatnio nie dbałam ani o to, żeby je zacieniować, czy też obwiązać je bandażem.
  Było południe, zaczęłam zbierać swoje rzeczy. A właśnie, przez cały ten czas chodziłam w bluzie Lou, a on nawet nie chciał jej odzyskać. Ciekawe...
-Julie, możemy pogadać?- zapytał kiedy już wychodziłam.
O matko tylko nie to!- pomyślałam. Zawsze jak ktoś mnie o to pytał, zaczynałam się zastanawiać co znowu zrobiłam.
-T...tak.- odpowiedziałam drżącym głosem i poszłam do jego pokoju.
Był tam mały bałagan, ale dało się przeżyć. Stanęłam w drzwiach.
-Tak?- spytałam.
-Na pewno dobrze się czujesz, może jeszcze zostań dzień tutaj?
-Nie. 10 dni temu miałam tu zostać 1 dzień i co? Zostałam u was za długo.
-Ale wiesz, że zawsze możesz do nas wpadać.- powiedział Liam, za moimi plecami.
Zaśmiałem się i pokiwałam głową.
-OK, to ja spadam.- oznajmiłam.
Niespodziewanie Louis złapał mnie za dłoń.
Miałam na sobie koszulkę z krótkim rękawem.
-Jul...- zaczął.
Spojrzał na moją rękę i zaciął się.
-Oh nie!- krzyknęłam patrząc na przedramię i wyrwałam moją dłoń z jego uścisku.
Wybiegłam z domu.


sobota, 10 maja 2014

3 Rozdział

   Siedzieliśmy tam jeszcze chwilę, po czym wstałam podeszłam do kelnerki prosząc o rachunek.
Nałożyłam torebkę na ramię, wkładając do niej wcześniej książkę.
-Idziesz już?- zapytał smutno Lou.
-Mhm.- pokiwałam głową.
-A zobaczmy się jeszcze kiedyś?- dopytywał patrząc na mnie ze smutnym spojrzeniem.
-Nie wiem.- odpowiedziałam obojętnie.
-A chciałabyś?- spytał blondyn.
-Nie wiem.
-Ej!
-Żartuję.- zaśmiałam się pod nosem.- Jesteście jedynymi osobami, które zechciały ze mną rozmawiać, więc czemu nie, wszystko może się zdarzyć.
W tym momencie Louis wyjął jakąś kartkę oraz długopis, aby napisać na niej jego numer telefonu.
Już byłam przy drzwiach wyjściowych, odwróciłam się tylko, żeby się pożegnać.
-Pa.
Chłopak z zielonymi oczami wychylił się lekko i niezauważalnie wrzucił karteczkę do mojej torebki.
-Będę tęsknił.- uśmiechnął się, ja zaczerwieniłam się, a chłopacy zaśmiali się.
W końcu wyszłam.
   Pogod zepsuła się. Zaczęło strasznie padać, więc musiałam szybko biec do mieszkania. Mimo wszystko i tak weszłam do niego cała mokra.
Poszłam do łazienki trochę się wysuszyć. Gotowa wyszłam z niej w zielonym, ciepłym szlafroku i turbanie na głowie, bo stwierdziłam, że od razy się wykąpię. Położyłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Sięgnęłam po torebkę i zaczęłam szukać w niej komórkę, której jak zwykle nie mogłam znaleźć. Po minucie miałam już ją w dłoni, a razem z nią karteczkę, która mnie zaciekawiła.
Co to może być? Nie przypominam sobie, żebym brała ją ze sobą...
Rozłożyłam ją. Ujrzałem tylko cyferki, i po chwili zrozumiałam, że jest to numer telefonu. Ale przecież nie mój, postanowiłam później zadzwonić. Ale to później, jak na razie jestem trochę zmęczona. Zasnęłam.
   Obudziłam się dopiero około 20.00. Czasem zdarzy mi się zasnąć w ciągu dnia. Zjadłem kolację i przypomniałam sobie co miałam zrobić. Wybrałam numer. Usłyszałam sygnał,a po chwili, po drugiej stronie głos jakiegoś chłopaka, dosyć wysoki.
-Tak słucham.
-Z kim mam przyjemność?- zapytałam poważnie.
-Louis. Oh Julie już myślałem, że nie zadzwonisz. Może przyjadę po ciebie i pojedziemy do mnie.
-C...co?! O czym ty mówisz?- pytałam zdziwiona.
-No wiesz pojedziemy do mnie, w sumie do nas, bo razem z chłopakami mieszkamy w jednym domu i wiesz powygłupiamy się, obejrzymy film i takie tam.
-Em...- rozłączyłam się.
-Boże jaka ja głupia jestem.- powiedziałam sama do siebie.- Ogarnij się w końcu.
iPhone zaczął wibrować, wyświetlając znany mi już numer. Zdenerwowana odebrałam.
-Czemu się rozłączyłaś?
-Nie wiem.-odparłem szybko.
-No, nic się nie stało.- powiedział wesoło.-To jak przyjechać po ciebie?
Nastała nie zręczny cisza, której tak bardzo nienawidzę. Zaczęłam się zastanawić i w końcu odpowiedziałam.
-Trochę dużo rzeczy jak dla mnie się dzisiaj wydarzyło, więc przepraszam.
-OKAY nic się nie stało. To może jutro?
-Na prawdę nie wiem L...Louis.- dziwnie się zająknęłam wypowiadając jego imię, jeszcze nigdy takie coś mi się nie zdarzyło.
-No dobrze, to nie będę ci zawracał już głowy, przepraszam.-powiedział już trochę smutniej, a kiedy chciałam coś powiedzieć rozłączył się.
Poczułam się jeszcze gorzej i bardzo chciałam to naprawić, ale jedyne co zrobiłam to poszłam spjrzeć na rysunek.
Chwilę później dostałam SMS'a, w którym było napisane:
"Wiem, że jestem denerwujący i wiem, że znamy się dopiero niecały jeden dzień, ale bardzo Cię polibiłem i nie chcę, żebyś zapomniała mnie"
Zaśmiałam się, to takie urocze. Jeszcze nigdy, nikt mi tak nie napisał lub powiedział.
Teraz już na pewno widziałam, że nie mogę tego zniszczyć.


***


   Kolejnego dnia obudziłam się z uśmiechem na buzi- jak nigdy. Szybko pobiegłam na wykłady. Zresztą dzień jak codzień, nie działo się nic nadzwyczajnego, nie licząc tego, że nie mogłam przstać myśleć o wczorajszym dniu. Ludzie popychali mnie, szutrchali, ale ja i tak byłam w swoim świecie, przy tym nie wiedząc kompletnie co się dzieje. Komórkę przed zajęciami zostawiłam w szafce, przez co później jak już wychodziłam z uczelni musiałam przeczytać z jakieś 3 SMS'y i odsłuchać 2 wiadomości głosowe od Louis'a. To robiło się trochę dziwne, ale za razem i miłe, bo wiedziałam, że chociaż on o mnie jeszcze pamięta.
Znać kogoś jeden dzień i już takie rzeczy...WOW. Nie miałam temu nic przeciwko, aczkolwiek chciałam, żeby nasza znajomość rozwijała się trochę wolniej, nie lubię mieć zamieszania w głowie.
    Dzisiaj piątek, więc przydałoby się pójść może na jakąś imprezę. Tylko gdzie?!
Zaczęłam szukać w internecie. Znalazłam jakiś klub gdzieś niedaleko i postanowiłam się dzisiaj tam przejść. Nie wiem czy iść tam samej to dobry pomysł, ale mogę spróbować.
Odpisałam chłopakowi na wiadomość.
Nudziłam się.
Kiedy nadszedł już czas na przygotowania, wybrałam niebieską, niezbyt długą, ale też nieprzesadnie krótką sukienkę, do tego czarne szpilki, kopertówkę. Uczesałam się i umalowałam, chyba wyglądałem nawet ładnie. Rany zacieniowałam tak, żeby chociaż troszkę ich nie było widać. Zamówiłam taxie'ówkę. Po 10 minutach wyszłam. Na dworze było jeszcze dosyć widno.
   Weszłam do klubu. Było tam strasznie tłoczno, czego miałam się spodziewać.... Muzyka cały czas grała,
Postanowiłam jak na razie usiąść przy barze. Podszedł barman.
-Co podać?-zapytał.
Moment. On mi kogoś przypominał. Ciemne, wręcz czarne włosy, chuda sylwetka, tatuaże, ponad 1.75.
-Zayn?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak, o część Julie tak?
-T...tak. Co ty tutaj robisz? Ty tutaj pracujesz?
-Nie, mój kolega tu pracuje, poprosił mnie, żebym go zastąpił na chwilę. Zaraz idę do chłopaków. A ty co tu robisz?
-A tak przyszłam, nie mam co robić.
-To czekaj chwilkę, zrobię ci drink'a i pójdziemy do reszty.
Dostałam napój.
-WOW, nieźle ci to wysło.-pochwaliłam go.
-Dzięki.
Wstałam, a chłopak razem ze mną zaczął się przeciskać przez tłum.
Liam, Louis, Harry i Niall siedzieli w rogu na kanapie.
-Hej.- przywitałam się, ale pewnie, żaden z nich mnie nie usłyszał.
Usiedliśmy koło nich.
Zaczęłam się zastanawiać jak to jest możliwe, że już drugi raz przez przypadek spotkałam się z nimi. Czy oni czytają mi w myślach?!
Zaczęliśmy o czymś rozmawiać. Śmiałam się- a to bardzo rzadko się zdarza.
Nic mnie nie obchodziło, dobrze się bawiłam.
Zatańczyłam kilka razy z chłopakami. Wypiliśmy drink'i, było super.
Około 2.00 w nocy zaczęłam się zbierać, byłam już wykończona, źle się czułam. Było mi niedobrze, głowa mnie bolała, było mi gorąco. Poza tym Harry trochę razem z Liam'em za dużo wypili i reszta chłopaków musiała ich zbierać. Wyszliśmy z klubu.
Odetchnęłam, lecz zakręciły mi się w głowie i zrobiło ciemno przed oczami.
Zemdlałam.
—————————————————————————————————————

Jeżeli ten rozdział wydaje Wam się trochę przesłodzony to bardzo przepraszam.
Btw komentujcie proszę to motywuje :)


sobota, 3 maja 2014

Liebster Award

Dla niewtajemniczonych. 
Nominacja do Liebstar Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (musisz ich o tym poinformować) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominowała. 


WOW, jestem miłe zaskoczona. To moja pierwsza nominacja, za którą bardzo dziękuję- xxLokixx
hope-for-better-life.blogspot.com

***

1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
- rysować
- śpiewać

2. Masz jakieś zwierze jak tak to jakie?
Nie mam.

3. Jak masz na imię?
Julia

4. Ile masz lat?
Powiem tak; jestem nastolatką.

5. Jak wpadłaś na pomysł fabuły bloga?
To nie było trudne. Wiedziałam, że na pewno głównym bohaterem musi być Louis Tomlinson, a do tego jakaś dziewczyna, a reszta sama już wyszła.

6. Jaka jest twoja  ulubiona piosenka?
Nie mam jednej, bo tak samo uwielbiam Rock Me i One Thing.

7. Ulubione zdjęcie?
Mam dwa ;)






















8. Co teraz robisz?
Nic godnego uwagi.

9. Jakie są twoje ulubione słodycze?
Czekolada i żelki.

10. Kiedy masz urodziny?
1.06

11. Prowadzisz jeszcze jakiegoś bloga?
Tak.
julieilovetoeat.blogspot.com
my-life-has-no-sense-without-you.blogspot.com


***

Blogi, które nominuję:
6. —
7. —
8. —
9. —
10. —
11. —

Pytanka:
1. Co było twoją inspiracją, aby założyć bloga?
2. Czy jesteś chociaż trochę podobna do głównej bohaterki/a?
3. Czym się interesujesz?
4. Jaki jest twój ulubiony gif?
5. Kogo najchętniej słuchasz?
6. Czy czujesz się dojrzała jak na swój wiek?
7. Lubisz spać?
8. Czego nie nawidzisz?
9. Jaki jest twój ulubiony serial?
10. Kim chcesz kiedyś być?
11. Kto jest twoim idolem?






piątek, 2 maja 2014

2 Rozdział

Kolejnego dnia obudziłam się około godziny 7.00. Dzisiaj już musiałam iść na uczelnię; ciekawe jak tam jest? Ups, muszę się jeszcze uszykował. Szybko zeszłym z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, umyłam zęby i założyłam soczewki. Uważam, że wyglądam strasznie kiedy mam okulary na nosie, aczkolwiek czasem je nakładam. Zresztą myślę, że nie wszyscy muszą wiedzieć, że je noszę. Nałożyłam czerwony T-shirt, czarne rurki i converse'y. Nie lubię się malować więc nałożyłam tylko delikatny matujący krem. Rozczesałam włosy, lecz nadal były rozczochrane- zostawiłam je rozpuszczone. Wzięłam kolorowy plecak z książkami i jedząc batona, który był moim śniadaniem, wyszłam z mieszkania.

 ***
Zajęcia były nawet interesujące, ale mimo wszystko wyjęłam mój notes i zaczęłam coś rysować- rysunek przypominał jakiegoś chłopaka z równie rozczochranymi włosami jak ja. Jak zwykle do nikogo się nie odzywałam, z wzajemnością. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiegoś dziwnego stwora, chociaż że nie różnię się niczym od nich. Trudno, może lepiej, że nikogo nie poznałam... Chyba wolę być sama, niż mieć grono fałszywych przyjaciół.
Wróciłam do mieszkania, wyjęłam tylko zeszyt, żeby sobie kilka rzeczy powtórzyć i poszłam do tego samego parku co dzień wcześniej. Polubiłam tamto miejsce, bardzo mi odpowiadało, bo nie musiałam się niczym przejmować, kiedy tam byłam.
Było przyjemnie, słońce delikatnie promieniowało w moją stronę, więc nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Usiadłam na "mojej" ławce, odchyliłam głowę do tyłu, zamknęłam oczy i siedziałam tak przez chwilkę. Nagle ktoś mnie szturchnął.
-Tak?- spytałam cicho.
-Przepraszam panią, ale tu pisze, że ta ławka jest świeżo malowana.- odpowiedziała starsza pani.
-Aaa!- oderwałam się.
Moje ubrania były całe w brązowej farbie. Szybko pobiegłam do domu.
"Muszę się szybko przebrać, o czym ja myślałam, że tego nie zauważyłam"- zastanawiałam się.
Myślałam chyba o tym rysunku, który zrobiłam podczas wykładu. Kim jest ten chłopak? Czy ja go znam? Czemu o nim myślę?
Wbiegłam do pokoju cała zdyszana. Prędko ściągnęłam ubrania i wrzuciłam je do umywalki, żeby delikatnie przemyć. Przez chwilę zagapiłam się na bandaż na mojej prawej ręce, na szczęście nikt mnie nie pyta czemu go noszę.
W samej bieliźnie krzątałam się po mieszkaniu, nie wiedząc co najpierw zrobić. Jestem bardzo roztrzepana. W końcu wzięłam te jeansy co miałam na sobie wczoraj i czarną bluzkę z długim rękawem, żeby zasłonić materiał na ręce. Spięłam włosy w niechlujnego koka i poszłam do łazienki. Przemyłam ubrania. Nie było tak tragicznie, dobrze że spodnie są czarne.
Do końca dnia zostałam już w domu.
Wyrwałam rysunek z notesu i przyczepiłam na tablicę nad stołem w kuchni. Patrzyłam na niego codziennie, z resztą on tymi swoim wielkimi oczami też. Za każdym razem kiedy mijałam jakiegoś chłopaka, dyskretnie przyglądałam się mu, a w głowie przypominałam portret. Niestety żaden z nich w niczym go nie przypominał.

***

Jest już czwartek i tak, jestem tu już 10 dni. Nikt do mnie nie dzwoni, nie pisze, nikt nie tęskni- jak zwykle...
Rodzice są zajęci interesami i przejmowaniem majątku po kimś tam z rodziny, nawet nie wiem po kim. Z bratem ledwo co odzywamy się do siebie, a przyjaciół nie mam. To jest straszne! Czasem chciałabym wygadać się komuś o moich problemach, chociażby mojej mamie, a jak mam to zrobić jeżeli jej całymi dniami nie ma w domu?! Dlatego to wszystko dusi się we mnie i niszczy coraz bardziej.
   Dzisiaj nie było zajęć, ponieważ większości wykładowców nie było na uczelni. I tak bym dzisiaj tam nie poszła.
Płakałam przez całą noc, przechodzę jakieś załamanie, moje życie jest takie bezsensu... Miałam mętlik w głowie przed zaśnięciem, zresztą nad ranem też. Zastanawiałam się dla kogo ja żyję? Po co na tylu rzeczach mi zależy? Czemu wszystko jet takie trudne? Wiele jeszcze innych pytań było w moim umyśle, starałam się o tym nie myśleć i nie zrobić siebie krzywdy. Skulona siedziałam na łóżku, aż do 1.30 nie mogąc zasnąć.
Kiedy wstałam stwierdziłam, że koniecznie muszę kogoś poznać, komu będę mogła ufać, bo sama nie daję sobie już rady.
   Około 11.00 zjadłam śniadanie. Ubrana w dresy poszłam na siłownie- musiałam o tym wszystkim zapomnieć. Byłam tam ponad 1,5 godziny i cała zdyszana wróciłam do domu. Wzięłam ciepłą kąpiel.
Ubrałam szarą sukienkę, czarne trampki. Chwyciłam torebkę i wyszłam się przejść.
Kręciłam się w centrum miasta. Miałam smutną minę i ze zwieszoną głową mijałam ludzi. Niechcący otarłam się o kogoś, przez co spojrzałam gdzie jestem. Zauważyłam małą kawiarenkę niedaleko i postanowiłam tam zajść.
Delikatnie popchnęłam drzwi i cicho weszłam do budynku. Nie było tam nikogo nie licząc kilku kelnerek. Usiadłam na fotelu przy okrągłym stoliku. Wystrój pomieszczenia był jasny, przy czym kojący. Kelnerka podała mi kartę. Po niespełna 2 minutach zamówiłam kawę. Ponad 15 minut siedziałam sama czytając książkę. W pewnym momencie ktoś wzzedł do środka. Kątem oka zauważyłam, że usiadł koło mnie. Dyskretnie przyjrzałam się mu, ale nic więcej nie zauważyłam oprócz nieładu na głowie.
-Hej! Chyba mogę tu usiąść?- zapytał.
-T...t...t...tak.- odpowiedziałam unisząc trochę wyrzej głowę.
-To super, jestem Louis, a ty to...?
-Ja? Ja...ja...jestem...Julie.
-Ładne imię.- uśmiechnął się.- zaraz tu przyjdą moi kumple chyba ci to nie przeszkadza?
-N...nie, skądrze. M...może, ja lepiej...gdzieś indziej...usiądę?
-Nie, zostań tutaj.
Nic nie odpowiedziałam.
-Czy coś się stało? Wydajesz się być przestraszona.
-Nie, po prostu nie znam tutaj nikogo.- odpowiedziałam już trochę pewniej.
-A właśnie, że znasz... mnie.- chłopak zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nareszcie zaczęłam mu się przyglądać. Miał zielone oczy, identyczne jak na moim portrecie, włosy, usta, nos- wszystko było takie samo. Czy to jest możliwe, że poznałam kogoś kogo narysowałam? Czy to tylko sen?
Nie mogłam w to uwierzyć, to jest wręcz niemożliwe.
Przyszła reszta.
Wszyscy usiedli przy tym samym stoliku co ja i Louis.
-WOW, Lou czy my o czymś nie wiemy?- zażartował Zayn.
-O co ci chodzi?
Chłopak o imieniu Liam spojrzał na mnie.
-Przepraszam, to jest Julie.- przedstawił mnie.
Wszyscy zaczęli się mi przyglądać, a ja zwróciłam uwagę na zabandażowaną rękę i szybko ją schowałam pod stół.
-To twoja nowa dziewczyna?- zapytał chłopak z kręconymi włosami.
-Nie wiem, może...- uśmiechnął się zadziornie.
-To ja...ja może już pójdę.- ozanjmiłam.
-Nie! Zostań!- krzyknęli wszyscy na raz.
Trochę nieoczekiwana reakcja jak dla mnie, ale za razem nawet miła.
Zarumieniłam się.
-Widzisz Julie, już nietylko znasz mnie, ale też Niall'a, Harry'ego, Zayn'a i Liam'a.- przedstawił wszystkich przyjaciół.
Wydawali się mili i przyjacielscy. Sama myśl, że w ogóle Louis się do mnie ozezwał była niesamowita. Whdawało mi się, że chłopak z mojego rysunku może wszystko zmienić...