On stał nadal jak wryty, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył. Nie potrafił tego zrozumieć.
Przecież…
Ja, z pozoru grzeczna, miła, wesoła, ciesząca się życiem dziewczyna bez problemów, w której widział coś tajemniczego i intrygującego, jak...jak mogłam zrobić sobie coś tak strasznego.
Tak, niestety pozory mylą.
Myślę, że na tym wielkim świecie jest pełno nieszczęśliwych duszyczek, szukających szczęścia tak jak ja. Lecz jeśli się poddadzą, utracą wiarę w to co robią, zaczną spadać w przepaść, która powoli się w nich tworzy, tak jak w tym momencie we mnie.
Nie wiem co myśleć, to wszystko mnie przerasta, jest straszne, a myślałam, że już może być dobrze, lecz NIE!, bo po co, przecież zawsze wszystko muszę zepsuć.
Zastanawiałam się jeszcze chwilkę nad swoim życiem, po czym wysiadłam na przystanku, niedaleko mieszkania. Po drodze, kiedy już byłam prawie przed drzwiami wywróciłam się zahaczając butem o wystającą płytę chodnikową.
-Serio?!- zapytałam ironicznie samą siebie.
Zdarłam sobie skórę na prawej dłoni. Była lekko zaczerwieniona i delikatnie wypływały z niej kropelki krwi.
-Super!- krzyknęłam zdenerwowana.
W końcu kiedy się otrzepałam weszłam do mieszkania. Rzuciłam wszystkie rzeczy na środek salonu. Byłam wściekła, rozhisteryzowana. Z jednej strony chciałam płakać, a z drugiej pociąć się.
- On myśli, że o wszystkim wie! NIE! Nic o mnie nie wie!- krzyczałam, zapłakana.
Aby dopełnić to wszystko, dostałam SMS'a od mamy. Pierwszego odkąd tutaj jestem…
Co?! Jak to się mogło stać?!
Zbladłam. Oparłam się o stół i powoli chciałam usiąść przy nim, lecz zobaczyłam tylko mrok przed oczami i zemdlałam.
***
Nie mam pojęcia jak długo leżałam na podłodze, ale obudziłam się z okropnym bólem głowy.
Powoli wstałam. Już nie pamiętałam dlaczego zemdlałam.
Chwyciłam komórkę z blatu kuchennego, żeby sprawdzić, która jest godzina, niestety ponownie przeczytałam tamtego SMS'a.
-Spokojnie, oddychaj.- myślałam.
Podziałało. Szybko wyszłam z wiadomości i dosłownie 5 sekund później ujrzałam chyba jakieś 7 nieodebranych połączeń od Louis'a.
iPhone znowu zaczął dzwonić. Zastanawiałam się czy odebrać, zastanawiałam się też co on zrobił kiedy mnie już tam nie było. Martwił się, czy byłam mu obojętna?
Odebrałam. Po chwili usłyszałam jego głos i rozłączyłam się. Moje nerwy puściły. Znowu się rozpłakałam i zaczęłam nerwowo szukać czegoś ostrego.
- Nie, nie rób tego! Będziesz tego żałowała.- mówiłam sobie w głowie.
-Co z tego! Już nie raz tego żałowałam, blizny wcześniej czy później i tak zejdą.- powiedziałam na głos.
Chwyciłam scyzoryk i zaczęłam robić delikatne kreski na tym samym przedramieniu. Płakałam.
Nagle ktoś wszedł do mojego mieszkania, nie zwróciłam na niego uwagi. Pewnie zostawiłam uchylne drzwi niechcący.
Siedziałam na łóżku, łzy spływały mi po policzkach, a krew powoli sączyła się z coraz to nowych ran.
-Stop! Przestań!- krzyknął.
Nawet nie spojrzałam na niego. Wiedziałam już, że to Louis, kiedy zobaczyłam jego dłoń próbującą wyrwać mi ostre narzędzie.
-Przestań!- krzyczał.
Jego ręce były sine, nie wiem dlaczego.
Siłowałam się z nim nic nie mówiąc.
-Stop! Dosyć, błagam cię!
Był sam. Chyba nic nie powiedział chłopakom. Nie pytałam, zresztą co mnie to obchodzi.
Wygrał. Puściłam scyzoryk.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, zasłaniając twarz dłońmi. Moje kreski sięgały już łokcia. Jak to okropnie wygląda.
-Shh, spokojnie, będzie dobrze.- powiedział, siadając koło mnie i mocno obejmując.
-Nie! Nic nigdy nie było dobrze, nic nie jest, nic nie będzie.- zaprzeczyłam.
-Zobaczysz będzie.- obiecywał.
-Tak, łatwo mówić- pomyślałam.
Długo siedział tak obejmując mnie. Czułam się bezpieczna w jego objęciach i nie wiem jak to możliwe, ale myślałam pozytywnie.
Pocałował mnie w czoło.
-Czemu to robisz?- spytałam.
-To? Bo jesteś dla mnie ważna. Jeszcze nigdy nikt dla mnie taki nie był, oprócz mojej mamy, sióstr, dziadków.
Zaśmiałam się.
-Rzecz w tym, że nie ważne jak długo się znamy, liczy się to co dla siebie znaczymy.- ciągnął.
-To chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz mnie stracić?- zapytałam patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Tak. I nie chce, żebyś więcej tego robiła.- uśmiechnął się.
Pokiwałam twierdząco głową.
Chciałam właśnie w tym momencie powiedzieć mu o moich problemach, ale jakoś nie dałam rady.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Tak.- odparł.
-Co pomyślałeś i zrobiłeś kiedy zobaczyłeś moje blizny?
-Hmm, najpierw wystraszyłem się, potem zacząłem się zastanawiać dlaczego to robisz i jak mogę ci pomóc. Chwilę później jak wybiegłaś miałem zamiar pobiec za tobą, ale chłopaki mnie zatrzymali i musiałem im o wszystkim opowiedzieć i namówili mnie, żebym do ciebie przyjechał. Wiem, trochę się spóźniłem.
-Aww, jaki kochany- pomyślałam i nie mogąc tego zahamować uśmiechnęłam się.
-A i jeszcze coś. Konfiskuję to.- powiedział pokazując scyzoryk.- Chyba nie będzie ci już potrzebny.
-Mam taką nadzieję, ewentualnie znajdzie się coś innego.
-Zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
-Nawet nie próbuj.- dodał.
-Dobrze. Będę pamiętać.
-A teraz mów, czumu to robisz.- odparł stanowczo.
-Kiedy indziej, teraz nie.- pokiwałam protestująco głową.
-OKAY, niech ci będzie.
-Jest późno nie powinieneś już wracać.
-No właśnie jest taki mały kłopot, bo ja nie zabrałem kluczy, a chłopacy poszli na imprezę, więc czy mogę…
-Tak, możesz spać, tylko na kanapie.
-Tak, tak pewnie.
Zaśmiałam się.
-Dzięki, jesteś kochana.
Zarumieniłam się.
-A tak, pokaż rękę.-powiedział.
Lekko zdenerwowana, wysunęłam ją.
-O, jak mogłaś.
Zauważył moje łzy w oczach.
-Nie, przepraszam, chodź coś z tym zrobimy.-poprawił się.
Poszłam do łazienki, delikatnie to przemyłam, a on zaczął szukać jakiejś maści i bandaża, bo nie chciałam na to patrzeć.
-Gdzie trzymasz takie rzeczy?-spytał.
-W kuchni w górnej szafce.-odpowiedziałam.
Wyszłam z łazienki i powędrowałam do niego. Chyba zauważył rysunek.
-WOW, czy…czy to ja?- zapytał nie dowierzając.
-Mhm.- pokiwałam głową.
-Ale? Kiedy? Jak ty to tak narysowałaś?
-No więc narysowałam to na zajęciach na uczelni.
-Jakim cudem to wygląda jak ja?!-nie mógł uwierzyć.
-Nie wiem. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy.
-To jak to jest możliwe?
-Nie wiem.
Zaczęłam się zastanawiać czy to był przypadek czy to jakaś zagadka. Coś zaczyna mi tutaj nie pasować. Nie wiem co się dzieje. Może jestem przemęczona i za bardzo próbuję wszystko sobie wytłumaczyć? Oby wszystko się później wyjaśniło.
Oczy Louis'a zabłyszczały.
-Ładnie ci wyszedłem, mimo wszystko.- uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję.- odwzajemniłam go.
-OKAY, daj rękę, znalazłem już wszystko.
-Mhm.- odparłam niechętnie, wystawiając ją przed siebie.
-Oh God.- powiedział i spojrzał na mnie.
Było mi głupio, no ale cóż…. Zachowałam się jak…jak nawet nie umiem znaleźć słów.
-Jestem głupia, wiem.- powiedziałam.
-Nie, nie jesteś.
-Jasne.-odparłam obojętnie.
-Popatrz na mnie.
Podniosłam oczy do góry.
-Wiesz co ja widzę? Widzę cudowną dziewczynę, która po prostu trochę zagubiła się w tym świecie, a ja chcę jej pomóc.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Rękę już dawno miałam starannie owiniętą bandażem.
-Usiądź.- powiedział wskazując na kanapę w salonie.
-Zaśpiewam ci coś. Może niezbyt stosownego do danej chwili, ale lubię tą piosenkę.
-A umiesz śpiewać?- zapytałam żartobliwie.
-Chyba tak, tak przynajmniej mówi mi mama.
-OK, to zaczynaj.
http://youtu.be/XoQKtFTXExU
——————————————————————————————————————
Trochę depresyjny i słodki ten rozdział. Wiem dziwne połączenie... Wybaczcie, ale niestety muszę gdzieś odreagować.
Liczę na to, że mimo wszystko spodoba się.
świetny rozdział. bardzo mi się podoba. dobrze że Louis się pojawił i zajął się nią.
OdpowiedzUsuńTak sie ciesze ze Lou do niej przyszedl. On jest yaki kochany :D czekam na nastepny x
OdpowiedzUsuńsuper rozdział,czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńaww super dobrze że Louis się pojawił i wg czekam na kolejny ;3
OdpowiedzUsuń