Chyba około 3.00 nad ranem obudziłam się, ponieważ strasznie rozbolał mnie brzuch i rwało na wymioty. Po omacku wyszłam z pokoju w pełni nieświadoma gdzie jestem i poszłam szukać łazienki. Znalazłam ją na końcu korytarza. Zaspana weszłam do niej i zaczęłam wymiotować. Robiłam to tak długo, aż się popłakałam.
Wróciłam do łóżka. Spałam może niecałe 1,5 godziny, kiedy wstałam i zaczęłam lunatykować. Wyszłam z sypialni, powoli i cicho zeszłym po schodach i powędrowałam do drzwi wejściowych zaglądając do kuchni i biorąc coś z lodówki. Ktoś chyba usłyszał moją krzątaninę, bo kiedy z jogurtem w ręku wychodziłem z domu zatrzymał mnie, biorąc moje ciało na ręce i zanosząc na górę. Odłożył to co miałam w dłoni i położył mnie z powrotem do wygodnego łóżka, a sam zasnął w fotelu na przeciwko mnie. Do rana nic więcej już nie zrobiłam, spałam jak grzeczna dziewczynka.
Rano obudziłam się z krzykiem.
-Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? Co ja tu robię?- pytałam nerwowo przez co nawet nie poznałam Louis'a.
Wybiegłam z pokoju, chłopak nie zdąrzył mnie złapać i spadłem ze schodów.
-Tak, to się nazywa moje szczęscie.- pomyślałam.
Czego ja się wystraszyłam? Owszem jestem bojaźliwa, ale bez przesady. Ich dom nie wygląda jak miejsce tortur tylko jak normalne mieszkanie piątki najlepszych przyjaciół.
-Julie, Julie, jesteś cała?- pytał Louis szybko zbiegając ze schodów.
-Chyba, ale wszystko mnie boli.-odpowiedziałam normalnie.
Reszta chłopaków, nie licząc Harry'ego i Liam'a usłyszała hałas i momentalnie pojawiła się koło nas.
-Daj, pomogę ci.-powiedział Niall, podając mi rękę.
Wstałam z małym trudem. Rozmasowałam wszystko co mnie bolało.
-Jest OKAY?- zapytał Zayn.
-Chyba tak.- powiedziałam. Chociaż w rzeczywistości kostka mnie strasznie bolała i miałam wrażenie, że zaraz rozsądzi mi głowę od bólu.
-To chodźcie do kuchni, zrobimy śniadanie.- zaproponował blondyn.
Wszyscy trzej szybko poszli do pomieszczenia, a ja z trudem i bólem dotarłam tam chwilę później.
-Miacie coś na ból głowy?- zapytałam siadając przy stole i opierając głowę na dłoni, bo już nie mogłam wytrzymać.
-Trzymaj.- chłopak z ciemną czupryną podał mi tabletkę.
Połknęłam ją.
-Pomóc wam w czymś?- spytałam, chociaż z trudem dałabym radę, ale kultura czegoś wymaga.
-Nie, lepiej poczekaj, a my wszystko zrobimy.- odparł Louis uśmiechając się szeroko.
Widziałam jak wszyscy trzej krzątali się po kuchni, gotując i przygotowywując wszystko do posiłku. Ciekawy widok w szczególności jeżeli robią to chłopacy.
-Gotowe! W końcu jemy.- oznajmił z radością Niall.
Zaczęliśmy jeść, a kilka minut później dołączyli się do nas Liam i Harry.
-Dzień dobry, smacznego.- powiedzieli jednocześnie tak samo zaspani.
Byłam bardzo głodna więc zjadłem chyba 3 kanapki z dżemem i wypiłam sok pomarańczowy.
Siadziałam tak lekko przygaszona i bawiłam się palcami. Po chwili zauważyłam, że 'make up', który nałożyłam na przedramię wytarł się. Nerwowo wstałam od stołu i oznajmiłam, że muszę iść. Ponownie poczułam ten okropny ból. Pobiegłam do łazienki.
-Julie, co się dzieje?- zapytał poddenerwowany Louis.
Pokiwałam tylko głową na znak, że nie wiem.
W łazience byłam chyba jakieś 15 minut, a chłopak cały czas stał obok mnie i podawał mi szklankę z wodą.
Kiedy to wszystko się skończyłam, popatrzyła w lustro i mało zawału nie dostałam widząc jaka jestem blada.
-Louis, ja muszę wracać do swojego domu.- powiedziałam.
-Nie, nigdzie nie idziesz!- zaprotestował.
-Ale ja muszę. Mam prace do napisania i pełno nauki.- zakręciły mi się w głowie i prawie upadłabym, ale on mnie załapał.
-Trudno. Jakoś dasz radę z tym, ale teraz jesteś słaba i najprędzej gdzie zamierzasz iść to do lekarza.
-Co?!- wytrzeszczyłam oczy.
-To. Przebieraj się i zawiozę cię do przychodni.
-Nie! Mi nic nie jest. Wszystko jest dobrze.
Kłóciliśmy się jeszcze jakiś czas po czym do pomieszczenia wszedł Harry.
-Hej! Co się dzieje? Waszą rozmowę słychać nawet na dole.
-Nic.
-Boże! Julie jak ty wyglądasz.
Wyglądałem jak żywy trup i zresztą tak się czułam.
-Pomóż mi ją namówić, żeby poszła do lekarza, bo ja już nie daję rady.
Chłopacy męczyli się jeszcze jakieś kilka minut po czym uległam im.
Prawdopodobnie zobaczyli jeszcze moje kreski, ale nic nie mówili.
-No dobra, ale w co ja mam się przebrać?- zapytałam ich.
-Dam ci moją bluzę i chyba gdzieś są jeszcze spodnie mojej siostry.- powiedział Lou.
-Aha OKAY.
Poszłam do sypialni, w której było już odsłonięte okno. Była całkiem ładna, to chyba była jakaś dodatkowa sypialnia, bo sypialnie chłopaków zupełnie inaczej wyglądały.
Szybko nałożyłam spodnie, które dał mi chłopak z rozczochranymi włosami. Niestety miał tylko damskie spodnie, więc ubrałam jeszcze biały, męski T-shirt i czarną bluzę.
Dość dziwnie wyglądałam, bo do tego wszystkiego miałam na stopach szpilki. Żałosne, ale trudno.
Tak źle się czułam, że ledwo szłam i przez to zapomniałam o moich jeszcze stosunkowo świeżych bliznach.
Spięłam włosy w niechlujnego koka i zeszłam do salonu gdzie siedzieli chłopcy.
Wszyscy popatrzyli się na mnie, a ja oparłam się o kanapę.
-Chodź, chce mieć to z głowy.- powiedziałam zwracając się do Louis'a.
No tak, znamy się kilka dni i w pełni mu ufam. Chyba coś strzeliło mi do głowy.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu, Lou został w korytarzu, a ja weszłam do pokoju.
Minął jakiś czas, dowiedziałam się, że na szczęście to tylko zatrucie pokarmowe i osłabienie organizmu, ale muszę na siebie uważać, bo może wyniknąć z tego coś gorszego.
-I co? Jest dobrze?- zapytał troskliwie chłopak.
-Może być.
-Przepraszam panią czy jest ktoś z kim się tutaj pani znalazła?- zapytał lekarz.
-Tak.
-To zapraszam.
Louis wszedł do pomieszczenia, ale po chwili wrócił.
-Co?- zapytałam wystraszona.
-Powiem ci w aucie.
Wyszliśmy z przychodni i wsiedliśmy do samochodu.
-Mów.- powiedziałam.
-Lekarz powiedział, że masz zostać tydzień, albo nawet dłużej w domu.
-Co?!
-Daj mi skończyć.
-OK.
-I jak na razie nie możesz nigdzie sama wychodzić, bo możesz zemdleć, jesteś zbyt osłabiona.
-Co?! Nie! Ale mówiłam ci, że nie mogę!- portestowałam.
-To nie ode mnie zależy.
-Zawieziesz mnie do domu?- zapytałam smutna.
-Zostań jeszcze dzisiaj u nas. Zobaczymy jak się będziesz czuła, dobrze?
-Niech ci będzie.
Zajechaliśmy jeszcze do mnie po książki i ubrania, chociaż wygodnie mi było w tej za dużej bluzie.
To bardzo słodkie, że on się tak mną przejmuje, tylko nie chcę, żeby później o mnie nie zapomniał, jak wszyscy....
-Wskakuj do łóżka.- powiedział z wielkim uśmiechem, kiedy już wróciliśmy.
-A nie mogę posiedzieć z wami?
-Spokojnie, to my zaraz przyjdziemy do ciebie.- mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się pod nosem i powoli powędrowałam do pokoju, w którym rano się obudziłam.
Kostka mnie już tak nie bolała, chociaż taki plus.
Przykryłam się kołdrą i nawet się nie przebrałam. Kilka minut później chłopacy pojawili się u mnie. Louis podał mi kubek z ciepłą herbatą. Od razu zrobiło mi się cieplej. Wszyscy usiedli koło mnie i zaczęliśmy grać w grę planszową. Było wesoło. W końcu zaczęłam doceniać to, że ich poznałam.
***
Leżę w łóżku już 10 dni, mam nadzieję, że dzisiaj to ostatni. Mam dość! Louis nie chciał mnie puściś do domu, zresztą reszta chłopaków też. Jutro muszę iść na uczelnie, a nawet nie wiem co tam się dzieje.
Chyba dzisiaj znowu widzieli moje blizny. Boję się. Jakoś ostatnio nie dbałam ani o to, żeby je zacieniować, czy też obwiązać je bandażem.
Było południe, zaczęłam zbierać swoje rzeczy. A właśnie, przez cały ten czas chodziłam w bluzie Lou, a on nawet nie chciał jej odzyskać. Ciekawe...
-Julie, możemy pogadać?- zapytał kiedy już wychodziłam.
O matko tylko nie to!- pomyślałam. Zawsze jak ktoś mnie o to pytał, zaczynałam się zastanawiać co znowu zrobiłam.
-T...tak.- odpowiedziałam drżącym głosem i poszłam do jego pokoju.
Był tam mały bałagan, ale dało się przeżyć. Stanęłam w drzwiach.
-Tak?- spytałam.
-Na pewno dobrze się czujesz, może jeszcze zostań dzień tutaj?
-Nie. 10 dni temu miałam tu zostać 1 dzień i co? Zostałam u was za długo.
-Ale wiesz, że zawsze możesz do nas wpadać.- powiedział Liam, za moimi plecami.
Zaśmiałem się i pokiwałam głową.
-OK, to ja spadam.- oznajmiłam.
Niespodziewanie Louis złapał mnie za dłoń.
Miałam na sobie koszulkę z krótkim rękawem.
-Jul...- zaczął.
Spojrzał na moją rękę i zaciął się.
-Oh nie!- krzyknęłam patrząc na przedramię i wyrwałam moją dłoń z jego uścisku.
Wybiegłam z domu.
Boski rozdział. Louis jaki opiekuńczy ha ha ha. Czekam na następny. :D
OdpowiedzUsuńTo slodnie ze Lou tak sie o nia martwi ^^ mam nadzieje ze on za nia pobiegnie :D juz nie moge doczekac sie nastepnego @Magdalovefood
OdpowiedzUsuń