niedziela, 21 września 2014

Epilog

Budzę się rano w szpitalnym łóżku.
Rozglądam się po sali.
Jestem w niej sama. Tylko 1 łóżko, 4 ściany, 1 okno na świat i przeszklone drzwi.
Przede mną na stoliku stoi bukiet róż. Są koloru intensywnej czerwieni.
Przez lustro weneckie obok drzwi nic nie widzę, ale mimo to ktoś wchodzi do pokoju.
-Na reszcie się pani obudziła.- mówi kobieta łagodnym głosem. Ma rude włosy, jasną cerę i zielone oczy, a  ubrana jest w biały strój.
-Co ja tutaj robię? Co się stało?- pytam nerwowo.
-Miała pani poważny wypadek. 2 żebra złamane i rękę, kręconą kostkę i była pani cała poobijana. Zapadła pani w śpiączkę.
-Jak długo spałam?
-3 miesiące.- odpowiada spokojnie.
Dopiero teraz zauważam gips na swoim przedramieniu, ale nie czuję nigdzie bólu, być może dlatego, że nie wierzę w to co właśnie usłyszałam.
Ktoś wola pielęgniarkę.
Wychodzi, a ja ponownie zostaję sama.
Spoglądam przez okno.
Widzę, że dzieci na placu bawią się w deszczu. Mimowolnie uśmiecham się.
Ktoś puka do drzwi.
Nikogo się nie spodziewam. 
Do sali wchodzi chłopak o brązowych, rozczochranych włosach i zielonych oczach- przypomina mi kogoś. Następnie widzę blondyna, który uśmiecha się do mnie. Wchodzą jeszcze wysoki, brunet, chłopak o nieziemsko brązowych oczach i chłopak z uroczym uśmiechem na buzi.
-Julie.- mówi chłopak o zielonych oczach.
-Tak?
-Pamiętasz mnie?-pyta przejęty.
I teraz dopiero uświadamiam sobie kogo mam przed sobą. Przyjaciół.
-Louis.- wymawiam jego imię z radością.
-Uff.- wzdycha.- Już się bałem, że mnie zapomniałaś.
-Cześć chłopaki.- wtrącam.
-Jak się czujesz?- pyta Liam.
-Dobrze,- odpowiadam.- chyba.
-Hej, możemy zostać na chwilę sami?- Lou zwraca się do przyjaciół.
-Pewnie już idziemy.- mówi Harry i otwiera drzwi wychodząc, a za nim reszta.
Widziałam ich może 2 minuty...
Przypuszczam, że teraz stoją za ścianą i patrzą na nas przez lustro.
Louis siada na krześle przy łóżku, obok mnie i złapał delikatnie za zdrową dłoń.
-Siedziałem tu każdego dnia, licząc na to że się obudzisz.- mówi.- Tęskniłem za twoim uśmiechem, twoim spojrzeniem, głosem. W ten dzień kiedy się poznaliśmy w kawiarni, od razu wiedziałem, że jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, a potem zdarzył się ten wypadek i się załamałem, al...
-To znaczy, że naprawdę się poznaliśmy w kawiarni? Wypadek? Nic takiego nie pamiętam. To znaczy, że ty wcale nie znałeś jakiś chłopaków w ciemnych strojach, nie musiałeś im niczego odpłacać? Nie zapomniałeś o mnie?- byłam zmieszana.
-Nie, skąd ci to przyszło do głowy? To musiał być tylko sen, zły sen. Nic takiego nigdy nie miało miejsca.
-A to jak słyszałam "nigdy cię nie zapomniałem, zawsze cię kochałem"?
-Wczoraj krzyczałaś przez sen, ale nie mogłaś się obudzić. Wołałaś coś takiego jak: "jak ty mogłeś o mnie zapomnieć?! Niee"
-To wiele tłumaczy.- uśmiechnęłam się.
-Tak. Wiedziałem, że to chodziło o mnie, bo chwilę wcześniej krzyczałaś moje imię, a ja siedziałem tutaj całą noc.
-Kocham cię.- szepczę tak cicho, że ledwo co może usłyszeć te dwa słowa.
Całuje mnie w czoło.
-Wszystko już będzie dobrze, obiecuję.





KONIEC

***

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali tego bloga i motywowali mnie do dalszych prób pisania.
Dziękuję również za wszystkie komentarze- to one bardzo mi pomogły.
Teraz zapraszam do czytania moich nowych opowiadań:
bad-red-blood.blogspot.com
oraz
mysterious-and-lonely.blogspot.com

Rozdział 22

Czekam. Czekam na jego odpowiedź. Wydaje mi się jakby minuty biegły jedna po drugiej. Wydaje mi się, że mijają godziny zanim usłyszę te kilka słów.
-Ja...ciebie nie pamiętam.
-Nie, to nie, to nie, nie to nie prawda.- kręcę nerwowo głową.
Uśmiecham się do niego, oczekując skierowania jego zielonych oczu w moim kierunku i odwdzięczenia gestu.
Lecz to się nie dzieje.
-Ty, naprawdę mnie...nie pamiętasz?- dopytuję.
-Nie.- kręci głową.
   Czuję jak moje nogi uginają się pode mną, a wszystko wewnątrz pęka na drobne kawałeczki, jak potłuczone szkło i kłuje bez ustanku.
Odchodzę zrezygnowana w transie. Nie zauważam moich przyjaciół ani przechodniów. Idę przed siebie, byle jak najdalej. 
Nie ma dla mnie już znaczenia, że jest noc, a ja idę samotnie.
Nic się już nie liczy.
   Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby go odzyskać. Byłam dobrej myśli, chciałam żeby było tak jak kiedyś.
Lecz nie. Marzenia to tylko złudzenie, które raz się spełniają, lecz w większości przypaków nigdy się nie wydarzą.
    Chcę wrócić do domu. Nie do domu, którym tymczasowo jest moje małe mieszkanko, lecz do domu gdzie się wychowałam. Gdzie na mnie nikt nie zwracał uwagi, gdzie byłam jak duch. Nikomu na mnie nie zależało. Gdzie nie miałam przyjaciół i mimo tego moje życie dalej się toczyło. 
Jaki sens ma bycie tutaj?
Może i nie uczyłam się tutaj zbyt długo, lecz skąd mam wiedzieć co wydarzy się jutro, po jutrze, za miesiąc.
Może wtedy już dawno mnie tutaj nie będzie. 
Wszyscy zapomną o mnie tak jak chłopak z wiecznym nieładem na głowie.
Nie będzie różnicy.
Jestem obojętna.
Chcę, żeby to się skończyło.
Teraz.
Niestety nie mogę, ponieważ Harry wybudził mnie z moich romyśleń.
-Co jest?- zapytał podbiegając do mnie.
-Nic.-odparłam obojętnie.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak.
-Nie ważne.
-Ważne.
-Nie. Już nie.- chciałam zakończyć tę rozmowę.
-Julie.- wypowiedział delikatnie moje imię.
-Słucham.- spojrzałam na niego ze łzami w oczach, których na szczęście nie mógł ujrzeć.
-Czy chodzi o Louis'a?
Nie odpowiedziałam. Szłam dalej ślepo przed siebie.
-Odpowiedz.- mówił.
Nic.
-Proszę, powiedz coś.
Stanęłam pod jedną z latarni. Ona nie oświetlała mojej buzi. Jej nadzieja zgasła tak jak moja. Nie wierzyła już w szczęście.
Chłopak z kędziorkami na głowie podszedł do mnie. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, lecz jego oczy iskrzyły w mroku. 
-On mnie nie pamięta.- szlochałam.- Wyjaśnij mi...wyjaśnij mi jak to jest możliwe.
-Co?
-Co oni mu zrobili?
-Ja nie wiem.
-Minęło zaledwie kilka tygodni, a on zdąrzył już o mnie zapomnieć?- ukryłam zapłakaną twarz w dłoniach.
-Chociaż...
-Chociaż co?-spytałam spoglądając ukradkiem na niego.
-Wiesz zabierali go codziennie na 1,5 h w jedno miejsce i później wracał taki zamulony i czasem nawet patrzył na mnie jakby mnie nie znał.
Skinęłam tylko zrezygnowana głową. Nie miałam ani ochoty ani siły żeby dalej drążyć ten temat. 
   Nic dla mnie już nie ma znaczenia. Chcę się tylko obudzić z tego koszmaru i dowiedzieć się, że to wszystko to nieprawda.
Chcę znowu żyć tak jak kiedyś. Bez ran, bez smutku, tylko szczęśliwa z tego powodu, że mam najlepszych przyjaciół na świecie oraz Louis'a.
    Wracamy milcząc. Wszyscy co chwilę spoglądają na mnie, lecz ja udaję że nie widzę tego. Milczą, ponieważ ja się nie odzywam. 
Idę na samym końcu. Niall idzie z chłopakami, tylko Lou idzie pomiędzy nami. 
Kiedy jesteśmy w domu, rzucam na ziemię przemoknięte buty i bluzę. Nie mówiąc nic nikomu zmierzam na górne piętro do swojego pokoju.
Chłopacy zostają na dole.
Ja kładę się na łóżko i zaczynam płakać ocierając co chwilę twarz dłońmi.
Myślę o tym wszystkim co wydarzyło się tutaj w ciągu pół roku i z jednej strony chcę się uśmiechnąć, a z drugiej płakać dalej. Takich sprzeczności nie można połączyć w jedną całość.
W końcu po 2 godzinach zasypiam ze zmęczenia.
   Czuję, że ktoś wchodzi po cichu do mojego pokoju i przykrywa kocem. Szepcze mi do ucha:
"Nigdy cię nie zapomniałem, zawsze cię kochałem"

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 21

Mark zadzwonił do jedynego chłopaka, z całej bandy, którego znałam imię.
-Część Thom, z tej strony Mark.- zaczął mój brat.
-Mark?- zapytał tamten niepewnie.
-Tak, pamiętasz mnie? Kiedyś byliśmy razem na obozie.- wyjaśnił.
-Aaa, to ty. Pewnie, że cię pamiętam.- Mark dał rozmowę na głośnomówiący, więc mieliśmy okazję wszystkiego wysłuchać.-Z jakiego powodu do mnie dzwonisz?
-Wiesz, stwierdziłem, że możemy się spotkać.
-Hmm, no...- zawahał się.-Czemu nie.
-A jesteś w Londynie?- dopytywał brat.
-Tak.
-Widzisz są tutaj!-Niall szepnął do mnie.
-Shhh.- powiedziałam.
-Może jutro?
-A będziesz sam?
-Mhm.
-To spoko.
-Widzimy się o 19.00 pod galerią, przyjdź też z resztą chłopaków.- oznajmił brat.
-OKAY.- Thom rozłączył się.
-Myślałam, że pójdzie gorzej.- oznajmiłam.
-No w sumie, ja też.- odparł Mark.-Myślałem, że zacznie coś podejrzewać.
-Teraz to tylko zadzwonić na policję i ustalić z nimi plan.- zauważył Liam.
-Dobry pomysł Liam.- zgodziłam się.
-Dziękuję.- zwróciłam się do nich wszystkich.
-Za co?- zapytał Liam.
-Za to że was mam. Dzęki wam wiem co to przyjaźń.- powiedziałam do Niall'a, Zayn'a i Liam'a.
-I że nareszcie doceniłam mojego starszego brata.- uśmiechnęłam się do Mark'a i objęłam siostrzanym uściskiem.
-I tak wiesz, że jesteś najlepszą młodszą siostrą.- brat próbował sprawić mi tymi słowami przyjemność.
   Tej nocy spałam bardzo spokojnie, bez koszmarów oraz przebudzeń. Chłopcy przenocowali nas więc nie musieliśmy wracać po ciemku do małego mieszkanka.
Dzisiaj po raz pierwszy razem z Liam'em, Niall'em i Zayn'em poczuliśmy od dawna, że wszystko może powrócić do normy.
A ja cały czas trzymałam się myśli, że Harry i Lou wrócą do nas i będzie tak jak dawniej.

*następnego dnia*

Obudziłam się stosunkowo wcześnie, ponieważ wszyscy pozostali jeszcze spali smacznie w swoich łóżkach.
Wstałam po cichu z łóżka i w piżamie, którą tutaj przez przypadek zastałam w szafie powędrowałam niepewnie do pokoju...Louis'a.
Uchyliłam drzwi i weszłam do środka.  Było tam tak jak kilka tygodni temu. Łóżko nie było pościelone, ubrania wisiały na krześle obok białej szafy z lustrem.
Zauważyłam coś na jego szafce nocnej. To były jakieś kartki- zapisane.
Jego pismo nie było wyraźne więc zdołałam tylko przeczytać kilka zdań:
"Chciałbym, żeby Julie wiedziała, że jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałem tak idealnej dziewczyny jak ona. Cokolwiek się stanie, chciałbym żeby wiedziała, że bardzo mi na niej zależy i chcę żeby była szczęśliwa. Jeśli..."
Dalej już nie mogłam się doczytać.
To urocze z jego strony. Kochany.
Lecz teraz nie wiem jaki jest, chociaż mam nadzieję, że nadal będzie taki jak kiedyś.
Mam nadzieję...
   Usłyszałam kroki w moją stronę. W drzwiach ujrzałam zaspanego Niall'a.
-Co ty tutaj robisz?- spytał ziewając.
-A nic, tak sobie przyszłam, wiesz...- nie miałam zielonego pojęcia co mam odpowiedzieć, tylko schowałam jedną z kartek za siebie.
-Aaa, OKAY, chodź na dół.- Niall był chyba zbyt zaspany, żeby jeszcze kontaktować.
Machnął ręką i razem zeszliśmy na dolne piętro.
Po półtorej godziny już wszyscy razem byliśmy na dole. Zjedliśmy śniadanie, a następnie przebraliśmy się w ubrania, w których można wyjść do miasta. (W piżamie bynajmniej nie wyglądalibyśmy przyzwoicie).
   Tak na prawdę przez cały dzień się nudziliśmy, no może ja trochę mniej, bo musiałam pouczyć się do testów, na koniec tego półrocza. Wiem dziwne, ale taką uczelnię sobie wybrałam...
Chłopacy próbowali mnie cały czas zająć czymś innym, ale ja niestety nie mogłam sobie na to pozwolić, chociaż bardzo chciałam oderwać się od nauki. Tematu było niestety tak dużo, że nie mogłam robić nic innego oprócz wpatrywania się w książki.
    Kiedy nadeszła godzina spotkania, wyszliśmy z domu, do wcześniej wyznaczonego miejsca.
Policja czekała tuż obok nas, lecz w ukryciu.  Był już wieczór więc gdyby nie latarnie nie byłoby sposób ujrzeć cokolwiek.
Liam ówcześnie wszystko z nimi obgadał, żeby wiedzieli jaki jest plan działania, a był mianowicie taki:
Najpierw rozmowa przebiega bez wspomnienia o tym co chłopacy w czarnych strojach wyczyniają w mieście.
Następnie Mark powoli schodzi na ten temat.
Kiedy chłopacy się wygadają, policja wkracza.
Louis i Harry idą z nami, a tamci z policjantami.
Cudownie!
Oby poszło tak prosto jak się wydaje.
Mark miał już założony podsłuch kiedy my chowaliśmy się gdzieś w oddali.
   Tak jak było umówione on "przyszedł sam", a Thom z całą zgrają, w tym z Harry'm i Louis'em.
Rozmowa, zaczęła się niewinnie. Chłopacy się przywitali, mój brat poznał naszych chłopaków i jak na razie było normalnie. Mark spokojnie i ostrożnie zmierzał w kierunku właściwego tematu rozmowy. I kiedy dowiedział się wszystkiego potrzebnego, aby aresztować tamtych chłopaków, Thom zrozumiał co się dzieje.
-Wkopałeś nas!- warknął i wtedy to wkroczyła policja z kajdankami.
-Może.- brat zaśmiał się.
Chłopak zaczął przeklinać, kiedy policjanci zakuwali ich w kajdanki.
-Dziękujemy za współpracę.- dodał sarkastycznie Niall.
Lou i Harry stali nieruchomo przez chwilkę.
Chyba obaj nie mogli uwierzyć w to co się stało.
Natomiast ja nie mogłam uwierzyć w to, że odzyskałam przyjaciół. A przynajmniej tak myślałam.
   Pierwszy podszedł do mnie Harry i mocno uścisnął mówiąc:
-Dziękuję ci tak bardzo. Gdyby nie ty, to bylibyśmy w tym zakopani po uszy.
-Nie dziękuj mi, tylko mojemu bratu.- wskazałam na niego.- Cieszę się, że jesteście już z nami.
-Może pójdziesz z Louis'em teraz pogadać?- zaproponował mi szeptem Zayn, kiedy policja już odjechała.
Ja skinęłam tylko głową na znak, że tak zrobię.
   Podeszłam do chłopaka z wiecznie rozczochranymi włosami i powiedziałam cicho:
-Cześć.
Odwrócił się do mnie.
-Julie?- zapytał niepewnie, jakby mnie już nie pamiętał.
-Tak, to ja Lou.- odparłam.
On spojrzał na mnie dziwnie, jakby mi się przyglądał.
-Pamiętasz mnie?
Potarł oczy i spojrzał na mnie jeszcze raz bardzo dokładnie.
-Ja..ja...- zawahał się.
-Co Louis?- pytałam już przerażona.

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 20

Tego dnia, nie widziałam się ani z chłopakami, ani też nigdzie nie wychodziłem.
Przed 7.00 rano siedziałam już otulona filetowym kocem przed telewizorem, nawet nie zwracając co jest aktualnie grane, ponieważ czytałam jedną z ostatnio zakupionych książek, mając nadzieję że ona mi pomoże w rozmyślaniach.
Był to jakiś kryminał. Było w nim dużo akcji, a policjantka, która tak na prawdę udawała strażniczkę prawa była ścigana przez tajne agencje, za liczne przekręty i zbrodnie.
Książkę przeczytałam w ciągu kilku godzin. Lecz najciekawsze było to, że wszystko robiła z taką precyzją, a jej działania były zaplanowane co do joty.
-No tak!- westchnęłam niespodziewanie.
Oni też nie dają się złapać.
A to znaczy, że już mam jaką w miarę dobrą poszlakę.
-Ale ja jestem głupia.- po chwili zaśmiałam się ironicznie sama z siebie.- Przecież to logiczne, że nie chcą dać się złapać.
   Stwierdziłam, że ubiorę się w dres i pobiegnę do pobliskiej księgarni po następną część książki, aby dowiedzieć się czegoś więcej.
Zanim wyszłam zauważyłam, że pod wpływem ostatnich emocji, mam jakieś bezsensowne pomysły.
Dobra, nie ważne. Wyszłam z mieszkania, zeszłam po schodach. Na dworze było jeszcze chłodno. Liście spadały dokoła drzew, otulając delikatnie swoimi barwami, ulice, parki, budynki, wszystko.
Ubrana w szare spodnie i niebieską bluzę oraz z niechlujną fryzurą i okularami na nosie weszłam do księgarni. Było już po ósmej więc powinna być teoretycznie otwarta.
Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do wybranego regału, a następnie wybrałam drugą i trzecią część trylogii, (stwierdziłam, że kupie od razu dwie). Zapłaciłam i wyszłam. Lecz kiedy wychodziłam z budynku jeszcze nie zauważyłam nic nadzwyczajnego, chociaż tylko czekałam na jakąś niespodzianki ze strony Louis'a i reszty.
    Dzień minął mi powolnie i leniwo. Dzisiaj była sobota, więc zero wykładów i siedzenie w uczelni.
Niall nie dzwonił do mnie, ani też Liam i Zayn.
Trudno. Nie chciałam się im narzucać.
Do końca dnia czytałam i siedziałam samotnie, czekając na następny dzień, kiedy wreszcie będę mogła spotkać się z bratem.

***

Dzień później. Wstałam wypoczęta. A to dziwne.
Może dlatego, że cieszę się na spotkanie z Mark'iem (mój brat). W ogóle to ciekawe jak się czuje po tym wypadku sprzed kilku miesięcy.
  Wstałam z łóżka, pościeliłam je i poszłam do łazienki. Umyta wróciłam do sypialni, aby się ubrać.
Włożyłam ciemne, przetarte (specjalnie) miejscami jeansy i różowy, wręcz neonowy T-shirt.
Przygotowałam sobie tosty i spokojnie zjadłam je przed telewizorem, oglądając poranne wiadomości.
Na dole ekranu widniał napis:
"Policja przypuszcza, że czwórka nieznanych mężczyzn w czarnych strojach zastrasza ludzi w centrum Londynu oraz niszczy budynki, w razie ich zauważenie prosimy o kontakt pod numer..."
Nie doczytałam numeru telefonu, ponieważ wkładając pospiesznie czarne Vans'y wybiegłam z mieszkania na przystanek autobusowy.
-Ruchy!- było chłodno, a ja bez żadnej bluzy stałam samotnie i ocierałam tylko dłońmi ramiona, żeby było mi chociaż trochę cieplej.
    W końcu autobus przyjechał, chociaż w nim nie było o wiele cieplej niż na dworze.
Jechałam tylko kilka minut, po czym wyszłam na wyznaczonym przystanku i nie oglądając się pobiegłam do domu chłopaków. 
Nerwowo zaczęłam pukać w drewniane drzwi.
-Kto tam?- usłyszałam głos Liam'a.
-Ja, Julie. Otwieraj, bo zamarznę!- krzyknęłam telepiąc się.
-Już, chwile.- osłyszałam zanim drzwi do środka się otworzyły.
-Hej!- przywitali mnie radośnie Niall z Zayn'em.
-Oglądacie wiadomości?- zapytałam nie zwracając na nich uwagi.
-Nie. Chyba nikt w naszym wieku oprócz ciebie nie ogląda wiadomości.- zauważył Zayn.
-Nie oglądam zawsze wiadomości. Teraz tak jakoś wyszło.- wyjaśniłam i podeszłam do telewizora i włączyłam odpowiedni kanał.
Niestety napisu już nie było.
-W każdym bądź razie pisało tam...- zaczęłam mówić i wyjaśniłam o co chodzi.
-Łap bluzę Louis'a.- Niall rzucił mi ubranie. 
    Pamiętam ten dzień kiedy Louis mi ją pożyczył, był taki uroczy, taki...jak nie teraz. Teraz zachowuje się jak jakiś robot, pod czyimś władaniem.
Nie jest sobą...
Przykro mi z tego powodu.
Przykro mi z tego, że nie mogę usłyszeć teraz jego głosu, kiedy jestem w domu chłopaków. 
Przykro mi z tego, że nie może mi pomóc teraz, że nie może mnie wesprzeć, bo to wszystko przez niego!
Ale trudno! 
Dam radę sama...
   Wyszłam z chłopakami na dwór i poszliśmy się rozejrzeć. 
Ludzie chodzili normalnie po mieście, lecz mimo wszystko co chwilę, ktoś nas zaczepiał i pytał czy nie widzieliśmy wcześniej opisanych chłopaków.
A nasza odpowiedź za każdym razem była taka sama: "NIE".
   W końcu dotarliśmy do parku, gdzie od pół godziny czekał na mnie brat.
Podeszłam do niego i machnęłam do chłopaków, żeby podążali za mną.
-Cześć Mark.- przywitałam się ze starszym bratem.
-Hej.- odpowiedział obojętnie.
Co było wbrew moich przewidywań.
   Nasze relacje były nienajlepsze.
-To czemu chciałeś się ze mną spotkać?- zapytałam kiedy podeszli chłopcy.
-Kto to?- wskazał na Niall, Liam'a i Zayn'a.
-To? Moi przyjaciele Niall, Zayn i Liam.-przedstawiłam ich.- Jest jeszcze Harry i Louis...
-A gdzie oni są?- dopytywał.
Mark był wysokim chłopakiem o ciemnych-blond, krótkich włosach i niebieskich oczach. Był bardzo szczupły i chyba wyższy nawet od Harry'ego.
-No właśnie w tym problem...- zaczęłam.- musisz mi pomóc.
Opowiedziałam całą historię.
-Wiesz...dlatego tu jestem, bo po pierwsze chciałem sprawdzić czy jesteś bezpieczna, a po drugie, dowiedzieć się czy miałaś z nimi styczność.
-To pomożesz nam?- zapytał blondyn.
-Tak, pogadam z tamtymi dwoma, których nie znacie. Oni są chyba starsi od was, chciaż może nie wyglądają na takich...-zawachał się.- Kiedyś byłem z nimi na obozie i dość mocno się zapoznaliśmy.
-Że co?!- zapytałam totalnie zdziwiona.
-No widzisz...-wzruszył ramionami.
Mówiłam, jak co do czego jest spoko.
-No i super! Może się udać!- zachwycił się Zayn.
    Wszyscy stwierdziliśmy, że przejdziemy się jeszcze kawałek. Szliśmy, szliśmy i szliśmy, aż w końcu doszliśmy do miejsca które wyglądało...TRAGICZNIE!
Budynki mieszkalne i nie tylko, były pomazane farbami/sprejami. Po chwili zobaczyliśmy jak jakiś chłopak wracał do domu cały poobijany. Podbiegłam do niego.
-Kto ci to zrobił?
-Oni.- odpowiedział ściszonym głosem.
-Gdzie są?
-Nie wiem, gdzie są teraz, ale wcześniej byli tam za rogiem.- wskazał palcem na miejsce, gdzie była ślepa ulica.
-Idźmy lepiej stąd.- zaproponował Niall.
-A co? Boisz się?- zapytał sarkastycznie Mark.
-Nie, bardziej chodzi o twoją siostrę.- zauważył i spojrzał na mnie.
Pokiwałam głową, zgadzając się z Niall'em.
Wszystkie rany od ostatniego starcia z nimi zagoiły mi się i nie chciałam nabawić się nowych.
-Masz może numer telefonu, do któregoś z nich?- zapytał Liam.
-Być może.- odpowiedział mój brat.
-OKAY, to może w domu zadzwonisz do któregoś z nich i wymyślisz powód, aby się z nim lub wszystkimi spotkać i namówisz, żeby "oddali" nam Louis'a i Harry'ego?- Zayn wymyślił całkiem niezły plan.
-OKAY, dobry pomysł.- odparł.
   Niespokojnie mimo wszystko wróciłam razem z chłopakami i bratem do domu.
Wracając widziałam jeszcze większe szkody, prawie puste ulice, więc zaczęłam się obawiać, że zaraz wparadują do domu chłopaków i zrobią nam coś i zdewastują dom.
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Ale cały "cyrk" zaczął się po 21.00 kiedy Mark zadzwonił do jednego z zamaskowanych chłopaków...


sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 19

Obudziłam się z myślą, że nie dam rady w niczym im pomóc.
Miałam podkrążone oczy i czułam jak moje skronie pulsują od bólu. 
Stres i nerwy były silniejsze ode mnie.
   Słyszałam jak chłopcy buszowali już w kuchni, przygotowując śniadanie. 
Miałam wrażanie, że nie mogę im się pokazać, ponieważ od razu sprawię im przykrość. 
Ale cóż, trzeba się jakoś postawić i żyć dalej.
Więc z niechęcią wstałam ze skórzanej sofy i ruszyłam w stronę otwartej kuchni.
-Dzień dobry.- powiedziałam tym swoim porannym głosem.
-Dobry! Jak się spało?- zapytał Zayn.
-Całkiem OKAY, ale gorzej ze wstaniem.- odpowiedziałam.
-Widać.- zażartował Niall.
-Wiesz, ja spałam na kanapie, a ty w swoim łóżku, a to już różnica.- odparłam zaspana.
-Czemu nie poszłaś do siebie?- zapytał Liam, przygotowując kawę.
-Za nim się zorientowałam, to już dawno zasnęłam w salonie.
-Mhm.- uśmiechnięty Zayn pokiwał głową na znak zrozumienia.
-Mniejsza z tym kto gdzie spał, teraz siadajcie i jedzmy.- zaproponował Liam.
   Usiedliśmy przy małym stoliku i zaczęliśmy jeść w milczeniu jak nigdy dotąd.
Cały czas myślałam o wczorajszym dniu, o tym co mam zrobić, co mam wymyślić.
Moje przytłoczenie było chyba widać, bo co chwilę któryś z chłopaków kątem oka zerkał na mnie.
-Przepraszam, ale nie jestem głodna.- oznajmiłam pozostawiając na talerzu niedojedzoną kanapkę i szklankę z sokiem.
Odeszłam od stołu i wyszłam z kuchni.
Poszłam ponownie do salonu i wyciągnęłam z torby komórkę.
Sprawdziłam czy może odświętnie ktoś do mnie dzwonił lub chociaż napisał.
Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam SMS... od brata.
Co chciał?
Nie sądzę, żeby pisał do mnie bez potrzeby.
   Po chwili przeczytałam, że tęskni za mną i że też jest w Londynie i chce się spotkać pojutrze.
Uniosłam brwi do góry, bo to nie podobne do mojego brata, aczkolwiek jeżeli to jest prawda to całkiem...hmm...miło z jego strony. W końcu jesteśmy rodzeństwem.
Siedziałam przez chwilę na fotelu i ślepo wpatrywałam się w stolik przede mną.
-Wiem!- krzyknęłam entuzjastycznie.
-Co? Co? Coś się dzieje?- spytał nerwowo Niall.
-Nie, wszystko jest OK. Wiem jak pomóc chłopakom, albo przynajmniej Louis'owi przestać mnie nienawidzić.
Chłopacy podbiegli do mnie.
-Pamiętacie ten rysunek Louis'a, który zrobiłam zanim go poznałam i was?- zapytałam niepewnie, bo nie byłam pewna czy kiedykolwiek im o tym wspominałam.
-Nie, chyba nie.- odpowiedział zastanawiając się Liam.
-To trudno, w każdym bądź razie, to był portret Louis'a. I...jeśli bym...mu...go...- nie skończyłam zdania.
-To co byś mu?- dopytywał Zayn.
-No pokazała, albo Harry! Ale zdałam sobie właśnie sprawę z tego, że kilka dni temu go wyrzuciłam.- ściszyłam głos.
-No to po prawie idealnym planie odzyskania przyjaciela.- powiedział smutno Niall.
-Przepraszam.
-Czekaj! A nie możesz narysować go jeszcze raz?- spytał Liam.
-Wiesz, to mi wyszło tak po prostu, a wspominając moje poprzednie pseudo portrety to nie najlepiej mi wychodziły.- powiedziałam.
-Ale spróbować zawsze możesz.- Zayn uśmiechnął się sztucznie.
-Ale logicznie parząc, to co nam po jednym, jakimś rysunku?- zauważył Niall.
-Dobra nieważne, po prostu chciałam coś w miarę logicznego wymyślić, lecz widocznie nie wyszło.- powiedziałam, wstając z kanapy.- Sorry, ja już idę. Pa.
-Zadzwońcie gdybyście czegoś potrzebowali.- dodałam, kiedy byłam już przy drzwiach.
    Niall ma rację. Bo przecież jakiś głupi rysunek nie pomoże. W ogóle skąd mi się wziął taki pomysł. Bezsensu.
Wróciłam samotnie do małego mieszkanka. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to włączyłam pogram muzyczny w telewizji.
Wzięłam laptopa na kolana i zajadając popcorn oraz słuchając wszystkiego co leciało w TV, przeglądałam strony modowe, a następnie oglądałam ulubiony serial.
    Zanim się obejrzałam było już ciemno- był wieczór. Robiło się coraz zimniej wieczorami, więc i słońce zachodziło coraz szybciej.
Wykąpana już i ubrana w piżamę, nadal siedziałam przed telewizorem, zastanawiając się znowu co wymyślić. Może mój starszy brat mi coś podpowie?! Bo jak dochodzi co do czego to nawet z chęcią to robi.
Są dwa wyjścia: pierwsze- albo mi uwierzy i pomoże mi, lub drugie- nie uwierzy mi, wyśmieje i będzie myślał, że sobie coś ubzdurałam.
Ale zawsze warto spróbować...
    Tej nocy zasnęłam dopiero nad ranem. Przez całą noc nie mogłam zasnąć, stresując się wszystkimi wydarzeniami. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem taka wrażliwa i że aż tak mogę się przejmować czyimś losem.
Spałam niecałe dwie godziny. To było straszne!
Spałabym być może odrobinę dłużej, gdyby nie dźwięk przychodzącego SMS'a.
Był on od Harry'ego.
A jego treść była następująca:
"Proszę pomóż i to jak najszybciej! Lou stał się postrachem miasta z dnia na dzień. Mogłaś tego nie zauważyć, ponieważ aktualnie nie przebywamy w tej dzielnicy. Nie mogę sobie z nim poradzić! Reszta coś podejrzewa. Proszę pomóż!"
   O rety! Co ja mam zrobić?! Z chłopakiem z rysunku jest coraz gorzej, a ja nadal nie mam żadnego planu!
Ja też potrzebuję POMOCY!
    Szybko wybrałam numer Niall'a i zapytałam czy też dostał taką wiadomość. On odrzekł, że niestety nie, i że oni również nadal nie wiedzą co zrobić.
W tym wypadku pozostał tylko mój brat. On jest moim i ich wszystkim ratunkiem!
...


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 18

-Widzisz wtedy poznaliśmy tamtych chłopaków- w szkole.
Pewnego dnia zrobiliśmy coś głupiego, założyliśmy się z nimi.
-O co?- przerwałam mu.
-Dokładnie już nie pamiętam, ale było coś tam, że jak my przegramy to musimy to odpracować.
-Ale czemu się założyliście?- ciekawiłam się.
-Bo byliśmy niedojrzali i głupi.
-A teraz nie jesteście?
Harry spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Przepraszam.- odparłam.
-Założyliśmy się nawet nie wiedząc o co, a kiedy oni powiedzieli, że mamy skrzywdzić taką jedną dziewczynę, a jeżeli nie to tego później sami pożałujemy. Pewnie teraz zapytasz w czym ona im przeszkadzała. Ona poprostu znała wszystkie ich sekrety i znała ich doszczętnie i to im przeszkadzało.- ciągnął dalej.
-Nie żeby coś, ale mi coś zrobiliście.- zauważyłam ironicznie.
-Oh, wybacz to. Ja i tak jakoś się powstrzymałem, ale nie wiem co wstąpiło w Louis'a.
-Spoko i tak mi już nie zależy.- skłamałam.
-To nie chcesz wiedzieć czemu się tak zachowuje?- spytał spoglądając na mnie poważnie.
-Nie, to znaczy mów dalej.
-Tak dokładnie to nie wiem czym oni go zastraszyli, co mu powiedzieli...
Ja staram się trzymać jak najdalej od nich, a jak nie wychodzi to pomaga dobra gra aktorska.- mrugnął i zrobił ten swój onieśmielający uśmiech, a ja się zaśmiałam.
    Brakowało mi tego. Dawno się nie śmiałam. Brakowało mi dwóch chłopaków jeszcze do kompletnej paczki, ale jak na razie odnalazł mnie tylko jeden.
-Ale w każdym bądź razie, starają się nastawić jak najbardziej wrogo do dawnych przyjaciół, a szczególnie do ciebie, bo starałaś się im postawić. A że Lou jest uległy to stosunkowo łatwo im to wychodzi.
-To zrób coś z tym!- wrzasnęłam.
-Ciszej, ktoś tutaj jest.- powiedział szepczàc i cicho podchodząc do ściany, żeby zgasić światło.
-Schowaj się gdzieś, już.- kazał.
Nie wiem czemu, ale schowałam się w szafie. Była pusta więc z łatwością się zmieściłam.
-Kto tutaj jest?- usłyszałam męski głos.
Nikt się nie odezwał. Najwyraźniej Harry też się schował.
-Harry?
-O to ty Tom.- chłopak wyszedł z ukrycia i zapalił światło.
Przez szparkę w drzwiach w szafie ujrzałam tego samego chłopaka, który mnie pobił.
-Co ty tutaj robisz?- spytał podejrzliwie.
-A...no...wiesz....ja tu tak sobie siedziałem i rozmyślałem.- chłopak kłamał w żywe oczy, ale na szczęście nie wspomniał o mnie.
-Nad czym?- dopytywał tamten.
-A wiesz, tak nad wszystkim i niczym.- ciągnął.
-Mhm, jesteś sam?- zapytał rozglądając się po pomieszczeniu, a ja cichutko cofnęliśmy się do tyłu.
-Tak.
-To może już wystarczy, tego całego myślenia i wracajmy.
-Tak, pewnie. Ty już idź, a ja cię dogonię, bo muszę wziąć jeszcze jedną rzecz, a nie wiem gdzie ją zostawiłem.
-OKAY.- odparł Tom i wyszedł, trzaskające drzwiami.
-Poszedł?- upewniałam się.
-Tak. Słuchaj, możesz powiedzieć chłopakom o tym co tutaj słyszałaś ode mnie, ale tylko im.
Nie wychodź dopóki, nie uderzę kamykiem o tamtą szybę.- wskazał na nią.- I trzymaj się, spotkamy się jeszcze obiecuję. Pa.
Przytulił mnie szybko i wyszedł.
   Siedziałam jeszcze w ukryciu przez kilka minut. Po czym dostałam znak i ostrożnie wyszłam z opuszczonego domu.
Automatycznie chwyciłam komórkę i wybrałam numer do Niall'a.
-No odbierz.- mówiłam nerwowo sama do siebie.
-Tak?- usłyszałam głos chłopaka.
-Hej, to ja Julie. Podjedziesz po mnie?- zapytałam.
Było po godzinie 23.30.
-Pewnie, czy coś się stało?
-Muszę wam o czymś powiedzieć.- oznajmilem i dodałam, żeby przyjechał po mnie pod kawiarnię.
-Zaraz będę.- odpowiedział i się rozłączył.
   Czekałam niecałe 5 minut po czym pojawił się blondyn.
Wsiadłam do samochodu.
-Nie myślałem, że będziesz chciała do nas wrócić.- powiedział.
-Nie o to chodzi Niall, chodzi o to że wiedziałam się z Harry'm.- kiedy to powoedziałam on niespodziewanie zahamował.
-Nic ci nie zrobił?- zapytał nerwowo, sprawdzając czy nie pojawiły się żadne siniaki na mojej buzi.
-Nie, nie.- zaśmiałam się.- Powiedział mi coś czego nawet wy byście się nie spodziewali.
-Dobra, ale opowiesz to w domu, bo zaraz spowoduję wypadek.- zażartował.
Po chwili byliśmy na miejscu.
   Kiedy byliśmy już w środku przywitałam się z Zayn'em i Liam'em.
Poszliśmy do salonu  a ja zaczęłam im opowiadać o wszystkim, a na koniec zapytałam:
-Wiedzieliście o tym?- miałam na myśli zakład.
-Lou coś, kiedyś niechętnie wspomniał o tym.- zauważył Zayn.
-Czemu nic nie mówiłeś?- zapytał Niall.
-Bo nie miałem pojęcia, że to do czegoś takiego doprowadzi!- krzyknął zdenerwowany Zayn.
-Ej! Spokojnie. Najważniejsze jest to teraz, żeby im pomóc, bo moim zdaniem sami sobie nie dadzą rady.- oznajmiłam.
-Tak, problem w tym tylko, że jak mamy to zrobić?- zastanawiał się Liam.
-Tego jeszcze nie wiem.- powiedział sciszonym głosem.- Chodźmy spać teraz, a jutro będziemy się zastanawiać.
    Wszyscy pokiwali zgodnie głowami i poszli do swoich pokoi. Ja nadal siedziałam na dole i sprawdzałam coś w telefonie.
Zanim się zorientowałam już dawno smacznie spałam.
Może i na kanapie, ale było mi wygodnie.
Ten dzień był niesamowity, lecz nie w pozytywnym znaczeniu. Ten nawale informacji mnie dobijał.
Jak ja mam im pomóc?!
Ledwo co pomagam sobie, a co dopiero komuś kto ma poważniejszy problem.
Dobrze, że Harry nie postradał rozumu i nadal trzeźwo myśli i widzi to co się dzieje dookoła.
On mi chyba ufa. A ja nie chcę go zawieść, więc muszę coś wymyśleć...
Będzie trudno i to bardzo...


środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 17

Wróciłam z powrotem do swojego mieszkanka i co zastałam?
Bałagan jakiego w życiu nie widziałam. Ja zaraz nie wytrzymam, niech oni mi powiedzą co mają do mnie i mojego otoczenia.
Przecież to nie magia! Ani duchy!
W czym ja im przeszkadzam?
Nadal jest ze mną coś nie tak?
No fakt, pewnie jest, bo już nie jestem idealna dla kogoś...
   Podeszłam do drzwi wejściowych, zatrzasnęłam je z hukiem i zamknęłam na kilka spustów. 
I co? Kolejna karteczka, ale tym razem na stoliku w salonie.
Najbardziej jest zadziwiające to, kiedy oni nadążają to pisać.
"To nie jego wina, poprostu coś się kiedyś wydarzyło i teraz musimy to odpłacić- zmieniając się. Staram się pomóc mu myśleć pozytywnie o tobie, ale on już nie umie. Musisz się ze mną spotkać! Nie mów nikomu o tym co teraz przeczytałaś. H.S."
Moja mina po przeczytaniu tego co teraz przeczytałam była nie do opisania. Mną mojej twarzy widniało zmieszanie, złość, smutek, poczucie winy...
   Lecz z tego psełdo liściku wynikało tylko jedno: to nie przez Harry'ego.
Wszystko jest nie tak; ja myślałam, że to on wpakował Lou w kłopoty, że mnie nie lubił i chciał się mnie pozbyć.
To wszystko jest dziwne.
  Jak w ogóle Harry'emu udało się zostawić tą karteczkę? A może mu kazali?! I to wszystko to kłamstwo?! 
Może, może...
Oh, sama już nie wiem co mam myśleć.
   Mniejsza z tym wszystkim, teraz muszę posprątać to całe pobojowisko.
Zabrałam się do sprzątania, a w między czasie zauważyłam, że nie ma nigdzie portretu chłopaka o zielonych oczach.
Zaczęłam nerwowo wszędzie szukać rysunku.
-Gdzie ty jesteś? No gdzie?!- pytałam samą siebie.
Nigdzie go nie znalazłam. Przypomniało mi się, że wcześniej go znieszczyłam i wyrzuciłam.
Rozzłoszczona i smutna usiadłam na środku pokoju. Splotłam ręce.
Po co ja o nim myślę? Po co mi to wszystko?
Tak wiele pytań ostatnio sobie zadaję, a mam tak mało odpowiedzi. 
Mam wrażenie, że żyję w jakiejś kreskówce, gdzie ktoś rozważa o moim losie, a nie ja. Gdzie to ja jestem detektywem i muszę rozwiązać zagadkę.
-Jasne!- krzyknęłam z entuzjazmem.- Ja jestem detektywem, a to wszystko zagadką.
W moim przypadku najważniejsze jak na razie jest to, że się nie załamałam i poddałam.
Teraz pozostaje tylko jedno- spotkać się z Harry'm, pomimo ryzyka jakie może to nieść.
    Po moim "oświeceniu", poszłam po słuchawki i telefon, które na szczęście uprzednio schowałam w jednej z szuflad w szafie.
Chyba miałam jakieś przeczucie...
Założyłam duże fioletowe słuchawki i włączyłam jedną z wielu piosenek.
   Odłączyłam się od rzeczywistości.
Ze sprzątaniem uwinęłam się jak nigdy wcześniej.
Potem chwyciłam tylko czarną, dużą torbę wrzuciłam do niej portfel i wyszłam.
Poszłam tam gdzie to wszystko się zaczęło- do mniemanej kawiarni.
    Był już wieczór. Latarnie oświetlały ulice- puste ulice. 
Nie spotkałam prawie ani jednej duszy na swojej drodze, prawie ani jednego samochodu, kierującego się w nieznaną dla mnie drogę. 
Podejrzane.
    Doszłam do drzwi budynku, chciałam już je złapać za klamkę i popchnąć, aby wejść do środka, lecz ujrzałam napis: "Zamknięte na czas nieokreślony".
Dlaczego? 
-Mam nadzieję, że parku mi nie zaknęli.- powiedziałam ironicznie pod nosem.
   Tego by nie zrobili. Szłam drużką, mijając ławeczki i drzewa rosnące rzędami.
Postanowiłam zatrzymać się. Zajęłam miejsce na tej samej ławce co kiedyś. Pamiętam, jak była świeżo pomalowana.
To było kilka miesięcy temu.
Śmieszne wspomnienia. Wszystko było inne. Wszystko było nowe.
Lubiłam to. A on...on mi pomógł.
Może to śmieszne, a raczej głupie, ale tęsknię za nim.
     Siedziałam tak samotnie, rozmyślając o tym co było kiedyś. 
W pewnym momencie ktoś mnie uderzył kamykiem.
Zauważyłam szarą postać stojącą za drzewem.
Był to chłopak, ubrany w szaro-czarny dres.
-Pss.- usłyszałam.
Wskazałam palcem wskazującym na siebie.
-Chodź tu.- powiedział niski głos.
Niepewnie wstałam z ławki, ściągnęłam słuchawki i podeszłam trochę bliżej.
-Jesteś sama?- zapytał, a ja nadal nie widziałam jego twarzy, ani włosów.
Bo gdybym widział kędziorki od razu wiedziałabym, że to Harry, a że chłopak mówił szeptem to nie mogłam tego stwierdzić.
Pokiwałam głową, na znak odpowiedzi.
-To dobrze, ja też.- powiedział. Nie bój się, to ja Harry. Przeczytałaś liścik?
-Harry!- rzuciłam mu się niewiadomo czemu na szyję. Szczerze powiedziawszy, pewnie powinnam była uderzyć do w twarz.- Tak, przeczytałam. Co się dzieje? Czemu się tak zachowujecie? Czemu to robicie? Czy ja wam czymś zaszkodziłam? To moja wina? Co jest z Louis'em? Czemu mnie pobił? Harry odpowiedz mi! Odpowiedz!
Zasypałam go pytaniami, a z nerwów się rozpłakałam.
-Po pierwsze pokaż rękę.- oznajmił.
Wysunęłam rękę w stronę światła.
-Louis kazał mi sprawdzić, czy nic sobie nie zrobiłaś.- dodał.
-To znaczy, że się martwi o mnie?- zapytałam.
-No właśnie nie do końca, można tak powiedzieć.- odpowiedział.
-Co?!
-Nie możemy tak tutaj stać, bo jeszcze ktoś nas znajdzie, chodź znam jedno miejsce.- powiedział.
   Nie wiedziałam co myśleć. Czy mam się cieszyć, że spotkałam dawnego, uroczego Harry'ego, czy też płakać, bo Lou o mnie nie myśli?
    Szłam obok Harry'ego, a ten prowadził nas do nieznanego mi miejsca.
Szliśmy chwilę, po czym zatrzymaliśmy się przy opuszczonym domu, niedaleko parku.
-Wchodź, tylko po cichu.- rozkazał, a ja tak też zrobiłam.
Dalej poszliśmy, schodami na dół- do piwnicy, która po zapaleniu światła nie wyglądała najgorzej.
   Chyba był tam kiedyś pokój, bo została stara, zniszczona kanapa, pewnie już nie działający telewizor i dwie komody.
-Siadaj. 
-Powiesz mi teraz co się dzieje?-spytałam zrozpaczona.
-Tak, więc to wszystko zaczęło się dawno, kiedy byliśmy dzieciakami.- zaczął tłumaczyć, a ja wsłuchana w jego opowieść, siedziałam spokojnie na czerwonej sofie.