środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 17

Wróciłam z powrotem do swojego mieszkanka i co zastałam?
Bałagan jakiego w życiu nie widziałam. Ja zaraz nie wytrzymam, niech oni mi powiedzą co mają do mnie i mojego otoczenia.
Przecież to nie magia! Ani duchy!
W czym ja im przeszkadzam?
Nadal jest ze mną coś nie tak?
No fakt, pewnie jest, bo już nie jestem idealna dla kogoś...
   Podeszłam do drzwi wejściowych, zatrzasnęłam je z hukiem i zamknęłam na kilka spustów. 
I co? Kolejna karteczka, ale tym razem na stoliku w salonie.
Najbardziej jest zadziwiające to, kiedy oni nadążają to pisać.
"To nie jego wina, poprostu coś się kiedyś wydarzyło i teraz musimy to odpłacić- zmieniając się. Staram się pomóc mu myśleć pozytywnie o tobie, ale on już nie umie. Musisz się ze mną spotkać! Nie mów nikomu o tym co teraz przeczytałaś. H.S."
Moja mina po przeczytaniu tego co teraz przeczytałam była nie do opisania. Mną mojej twarzy widniało zmieszanie, złość, smutek, poczucie winy...
   Lecz z tego psełdo liściku wynikało tylko jedno: to nie przez Harry'ego.
Wszystko jest nie tak; ja myślałam, że to on wpakował Lou w kłopoty, że mnie nie lubił i chciał się mnie pozbyć.
To wszystko jest dziwne.
  Jak w ogóle Harry'emu udało się zostawić tą karteczkę? A może mu kazali?! I to wszystko to kłamstwo?! 
Może, może...
Oh, sama już nie wiem co mam myśleć.
   Mniejsza z tym wszystkim, teraz muszę posprątać to całe pobojowisko.
Zabrałam się do sprzątania, a w między czasie zauważyłam, że nie ma nigdzie portretu chłopaka o zielonych oczach.
Zaczęłam nerwowo wszędzie szukać rysunku.
-Gdzie ty jesteś? No gdzie?!- pytałam samą siebie.
Nigdzie go nie znalazłam. Przypomniało mi się, że wcześniej go znieszczyłam i wyrzuciłam.
Rozzłoszczona i smutna usiadłam na środku pokoju. Splotłam ręce.
Po co ja o nim myślę? Po co mi to wszystko?
Tak wiele pytań ostatnio sobie zadaję, a mam tak mało odpowiedzi. 
Mam wrażenie, że żyję w jakiejś kreskówce, gdzie ktoś rozważa o moim losie, a nie ja. Gdzie to ja jestem detektywem i muszę rozwiązać zagadkę.
-Jasne!- krzyknęłam z entuzjazmem.- Ja jestem detektywem, a to wszystko zagadką.
W moim przypadku najważniejsze jak na razie jest to, że się nie załamałam i poddałam.
Teraz pozostaje tylko jedno- spotkać się z Harry'm, pomimo ryzyka jakie może to nieść.
    Po moim "oświeceniu", poszłam po słuchawki i telefon, które na szczęście uprzednio schowałam w jednej z szuflad w szafie.
Chyba miałam jakieś przeczucie...
Założyłam duże fioletowe słuchawki i włączyłam jedną z wielu piosenek.
   Odłączyłam się od rzeczywistości.
Ze sprzątaniem uwinęłam się jak nigdy wcześniej.
Potem chwyciłam tylko czarną, dużą torbę wrzuciłam do niej portfel i wyszłam.
Poszłam tam gdzie to wszystko się zaczęło- do mniemanej kawiarni.
    Był już wieczór. Latarnie oświetlały ulice- puste ulice. 
Nie spotkałam prawie ani jednej duszy na swojej drodze, prawie ani jednego samochodu, kierującego się w nieznaną dla mnie drogę. 
Podejrzane.
    Doszłam do drzwi budynku, chciałam już je złapać za klamkę i popchnąć, aby wejść do środka, lecz ujrzałam napis: "Zamknięte na czas nieokreślony".
Dlaczego? 
-Mam nadzieję, że parku mi nie zaknęli.- powiedziałam ironicznie pod nosem.
   Tego by nie zrobili. Szłam drużką, mijając ławeczki i drzewa rosnące rzędami.
Postanowiłam zatrzymać się. Zajęłam miejsce na tej samej ławce co kiedyś. Pamiętam, jak była świeżo pomalowana.
To było kilka miesięcy temu.
Śmieszne wspomnienia. Wszystko było inne. Wszystko było nowe.
Lubiłam to. A on...on mi pomógł.
Może to śmieszne, a raczej głupie, ale tęsknię za nim.
     Siedziałam tak samotnie, rozmyślając o tym co było kiedyś. 
W pewnym momencie ktoś mnie uderzył kamykiem.
Zauważyłam szarą postać stojącą za drzewem.
Był to chłopak, ubrany w szaro-czarny dres.
-Pss.- usłyszałam.
Wskazałam palcem wskazującym na siebie.
-Chodź tu.- powiedział niski głos.
Niepewnie wstałam z ławki, ściągnęłam słuchawki i podeszłam trochę bliżej.
-Jesteś sama?- zapytał, a ja nadal nie widziałam jego twarzy, ani włosów.
Bo gdybym widział kędziorki od razu wiedziałabym, że to Harry, a że chłopak mówił szeptem to nie mogłam tego stwierdzić.
Pokiwałam głową, na znak odpowiedzi.
-To dobrze, ja też.- powiedział. Nie bój się, to ja Harry. Przeczytałaś liścik?
-Harry!- rzuciłam mu się niewiadomo czemu na szyję. Szczerze powiedziawszy, pewnie powinnam była uderzyć do w twarz.- Tak, przeczytałam. Co się dzieje? Czemu się tak zachowujecie? Czemu to robicie? Czy ja wam czymś zaszkodziłam? To moja wina? Co jest z Louis'em? Czemu mnie pobił? Harry odpowiedz mi! Odpowiedz!
Zasypałam go pytaniami, a z nerwów się rozpłakałam.
-Po pierwsze pokaż rękę.- oznajmił.
Wysunęłam rękę w stronę światła.
-Louis kazał mi sprawdzić, czy nic sobie nie zrobiłaś.- dodał.
-To znaczy, że się martwi o mnie?- zapytałam.
-No właśnie nie do końca, można tak powiedzieć.- odpowiedział.
-Co?!
-Nie możemy tak tutaj stać, bo jeszcze ktoś nas znajdzie, chodź znam jedno miejsce.- powiedział.
   Nie wiedziałam co myśleć. Czy mam się cieszyć, że spotkałam dawnego, uroczego Harry'ego, czy też płakać, bo Lou o mnie nie myśli?
    Szłam obok Harry'ego, a ten prowadził nas do nieznanego mi miejsca.
Szliśmy chwilę, po czym zatrzymaliśmy się przy opuszczonym domu, niedaleko parku.
-Wchodź, tylko po cichu.- rozkazał, a ja tak też zrobiłam.
Dalej poszliśmy, schodami na dół- do piwnicy, która po zapaleniu światła nie wyglądała najgorzej.
   Chyba był tam kiedyś pokój, bo została stara, zniszczona kanapa, pewnie już nie działający telewizor i dwie komody.
-Siadaj. 
-Powiesz mi teraz co się dzieje?-spytałam zrozpaczona.
-Tak, więc to wszystko zaczęło się dawno, kiedy byliśmy dzieciakami.- zaczął tłumaczyć, a ja wsłuchana w jego opowieść, siedziałam spokojnie na czerwonej sofie.

2 komentarze: