Uśmiechnęłam się najpierw zadziornie, a on już wiedział co odpowiem.
-Tak, Louis. Zostanę twoją dziewczyną.- sama nie wierzyłam w te słowa, zaśmiałam się najpierw a potem rzuciłam Louis'owi w objęcia.
On nie wiedział co powiedzieć, miał rozchylone usta, a ja nawet nie zauważyłam jak reszta chłopaków patrzyła przez dziurkę od klucza co się u nas dzieje i nasłuchiwała.
Lou nie chciał mnie puścić.
-Już wystarczy, bo będziesz też chory.- powiedziałam, ale sama go nie puszczałam.
-Co z tego?! To co przed chwilą powiedziałaś jest jedną z najlepszych rzeczy jakie usłyszałem w swoim życiu.
Spojrzeliśmy na siebie, a ja nie wiem co we mnie wstąpiło, bo szybko go pocałowałam w usta.
-Julie.- powiedział zdziwiony.
-Co?!- zapytałam już speszona.
-Bo będę chory.- zaśmiał się.
-Oh przestań.
Położył się obok mnie i położył rękę pod moją głową.
-A co tu się wyrabia?- spytał Harry gwałtownie wchodząc do pokoju.
-Oh wyjdź.- powiedział Louis, popatrzył na mnie i uśmiechanął się.
-Harry chodź.- Liam chwycił go za koszulkę i wyszli, zamykając drzwi.
-W sumie, to od jak dawna się we mnie kochasz?- zapytałam ciągle kaszląc.
-Wtedy kiedy spotkaliśmy się w kawiarni.- wyjaśnił, a ja zrobiłam wielkie oczy.
-Co?! Tak od pierwszego wejrzenia?- dopytywałam nie mogąc uwierzyć.
Jaka normalna dziewczyna tak po prostu przyjęłaby do wiadomości, że chłopak zakochał się w niej; po pierwsze nie znając jej, a po drugie od pierwszego wejrzenia.
-A myślisz, że dlaczego powiedziałem, żebyś z nami została?
-No nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
-To widzisz, już trochę ci wytłumaczyłem.- powiedział.
Ja pokiwałam głową i zaczęłam główkować, jak zwykle.
Co on we mnie takiego widział, czego nikt inny przedtem? Zafascynowałam go czymś? Przecież we mnie nie ma nic niezwykłego!
Miałam zamiar spytać go o wszystko, ale zadałam tylko kilka pytań z pozostałego miliona.
-Co ty we mnie zobaczyłeś? Co we mnie jest takiego?- pytałam.
-Co w tobie zobaczyłem? Zobaczyłem cudowną dziewczynę. Przecież już nie raz mówiłem ci co w tobie jest szczególnego kochanie.- odpowiedział.
-Kochanie?- powtórzyłam.
-Tak, bo chyba mogę do ciebie tak już mówić, prawda?- zapytał, bawiąc się moimi włosami.
-N...no, ch...chyba tak.- odparłam jąkając się.
-Tylko proszę, nie zamykaj się teraz w sobie, jak przedtem.
Pokiwałam głową.
-Hmm... To w sumie już całkiem długo się we mnie podkochiwałeś.- stwierdziłam.
-HAHAHA to nie jest długo.- zauważył.
-Czekaj! Ile my się już znamy?
-Jakieś trzy, może cztery miesiące z hakiem.- powiedział.
-To, to nie jest długo?- dopytywałam.
-Nie.
-Mhm.- powiedziałam, ale dla mnie to jest dość długi czas. Skoro w ciągu tych kilku miesięcy mnie nie zostawił, no cóż... Nie myślałam o tym na tyle intensywnie, żeby wpaść na to, że jednak ktoś mnie pokochał.
-Julie, miałaś już kiedyś kogoś?- zapytał zciszonym głosem.
-Nie.- odpowiedziałam, nic więcej nie dodając.
Podniosłam się trochę wyżej i oparłam plecami o zagłówek łóżka i odwróciłam głowę w stronę ściany.
-Oh...- wzdechnął cicho.
-To nic, gdyby nie ty nie byłoby mnie już tutaj. To ty trzymasz mnie jeszcze przy życiu.
-Nie mów tak, jesteś silna.- powiedział, próbując mnie pocieszyć, bo jak zwykle musiałam zejść na ten temat.
Jestem bezmyślna.
-Nie Lou, nie jestem. Ty nawet nie wiesz jakie myśli codziennie przebiegają przez mój umysł.- odparłam, skierowałam wzrok z powrotem do okna i przeczesywałam kosmyki włosów chłopaka.
-Wiem, że wiele przeżyłaś i przeżywasz, i że byłaś z tym sama, dusiłaś się. Ja to wszystko rozumiem, ale musisz walczyć.
Owszem są osoby, które ci pomogą, ale to ty głównie musisz mieć w sobie chęć do walki i życia.- wytłumaczył mi.
-Dziękuję.- szepnęłam cicho.- Ale jest jeszcze jedna rzeczy, której prawdopodobnie nigdy nie zrozumiesz...
-Jaka?- pytał.
-Widzisz... Mówiłam ci o twoim portrecie, prawda?
-Tak, ale co to ma do rzeczy?
-No właśnie, chodzi o to, że zobaczyłam coś w nim i wiedziałam, że wszystko się zmieni, że ty mnie "naprawisz", że ty sprawisz, że będę szczęśliwa.
-Co?!- nie dowierzał.
-Mówiłam, nie zrozumiesz, ja sama nie rozumiem...- powiedziałam zasieszając głos i odkaszlując.
-WOW, to jest dziwne.- powiedział patrząc w przestrzeń.
-Wiem.
Zaczęłam kaszleć, można wręcz powiedzieć, że dusić się.
-Przyniosę ci syrop.- powiedział chłopak o zielonych oczach i wyszedł z pokoju.
-Co ja zrobiłam?- szepnęłam sama do siebie.
Pewnie pomyślał, że jestem jakąś wariatką, albo psychicznie chora.
Tak to właśnie ja- Julie, dziewczyna, która wszystko zepsuje.
Szczerze powiedziawszy, to nie zdziwiłabym się gdyby Louis zaraz wrócił, powiedział, że jednak nie jestem w jego typie, zerwał ze mną, kazał się wynosić z domu i zapomnieć o mnie.
Wrócił z syropem.
Wręczył mi go i kazał połknąć trzy duże łyżki substancji.
-Em... Louis nie uważasz mnie za nienormalną?- spytałam niepewnie.
-Nie, a dlaczego miałbym?- zapytał wesoło.
-Przez to co przed chwilą ci powiedziałam.- wyjaśniłam.
-Nie, pewnie że nie. To tylko zbieg okoliczności, nic więcej.
-Tak uważasz?
-Tak, a teraz może znowu się prześpij, bo wyglądasz na bardzo zmęczoną.- zaproponował.
Pokiwałam głową i osunęłam się na poduszkę, a on przytulił się do mnie.
Ponownie zasnęłam.
To troche dziwnie tak spać całymi dniami, ale później przynajmniej czuję się chociaż odrobinę lepiej.
Mam nadzieję, że już nidługo będę zdrowa, bo chcę wrócić do swojego mieszkania mimo wszystko.
Kiedy obudziłam się po dwóch godzinach snu, usłyszałam ksztątaninę na dolnym piętrze.
Wyszłam z pokoju i po cichu zszedłam po schodach.
Chłopcy siedzieli w salonie. Było tam bardzo ciemno, to z powodu zasuniętych rolet.
Chyba oglądali jakiś mecz, ponieważ słyszałam ich emocjonalne okrzyki.
-Mhm.- odchrząknęłam.
Oni podskoczyli jakby usłyszeli ducha.
-Jejku nie strasz nas tak.- powiedział Harry, dysząc ze strachu.
-Spokojnie.- powiedział Zayn, klepiąca go po plecach.
-Mogę z wami pooglądać, bo mam już dość spania.- zapytałam grzecznie.
-Pewnie siadaj.- odparł Niall, wskazując na wolne miejsce obok siebie.
-Kto gra?- zapytałam.
-Anglia z Irlandią.- oznajmił Liam.
-Przypadek? Nie sądzę.- powiedział Niall, cicho hichocząc.
-A jesteś z Irandii?- dopytywałam.
-Owszem i kocham mój kraj.
-To jak się poznaliście?- byłam coraz bardziej ciekawa.
Przecież od Anglii jest trochę kilomentrów do Irlandii, więc to nie możliwe, żeby się znali tak po prostu.
-Kiedy przyjechałem się tutaj uczyć, na uczelni poznałem najpierw Zayn'a, on poznał mnie z Harry'm, Harry z Louis'em, a Lou z Liam'em- taki łańcuszek. HAHAHA.- wytłumaczył mi.
-A teraz ty jeszcze do nas doszłaś.- zauważył Liam.
-No tak.- uśmiechnęłam się delikatnie.
Chwilę później ponownie podskoczył tylko Niall, bo "jego" drużyna strzeliła gola.
-Em...To jak....jesteście w końcu razem?- zapytał Zayn, zajadając się popcornem.
Louis wstał, usiadł koło mnie i objął ramieniem.
-A jak uważasz?- spytał żartobliwie.
-To mi wygląda na "TAK".- powiedział Niall z pełną buzią chrupek.
-To super!- krzyknął Harry.
Wybuchłam śmiechem, sama nie wiem czemu; może dlatego, że wszyscy mieli usta pełne jedzenia, a może dlatego, że Niall siedział w spodenkach w kucyki.
To nie ważne, w każdym bądź razie ten wieczór spędziliśmy przyjemnie, oglądając później jeszcze filmy, rozmawiając i robiąc jeszcze niewiadomo co.
Hahahahahah spodenki w kucyki! Hahaha upadlam haha!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Piszesz świetnie, masz talent.
OdpowiedzUsuń@luvmy1Dx
wspaniały rozdział. nareszcie są razem. czekam na nexta. :)
OdpowiedzUsuń